Strona:Wacław Sieroszewski-Zamorski djabeł.djvu/165

Ta strona została uwierzytelniona.

jemność? — pytał zaniepokojony opowiadaniem żony i córki „Władca Wrót Zachodnich“.
— Nic się nie stało. Ojciec Pa chce się z Siań-szenem zobaczyć.
Wań uderzył się rękoma po biodrach i znikł za parawanem, gdzie półgłosem jął coś żonie wyrzucać. Rozmowa skończyła się kłótnią.
— Choć jesteś stary, ale pod wpływem zabobonu Je-su stajesz się zupełnym bydlęciem. Zapominasz o czci dla przodków, przeszłości i pochodzenia. Któż będzie modlił się za nas i czcił nasze imię rodowe, jeżeli jedynego syna naszego uczynisz takim niedowiarkiem, jakim sam jesteś?... Jeżeli chcesz koniecznie ginąć bez śladu, to giń sobie, ale ja... Czyż nie z wysokiego wziąłeś mię rodu? Czyż bracia moi nie byli gubernatorami?! Chcesz, abym udała się do tego katolickiego mnicha, pogadała z nim sama? Mówisz, że on tego żąda!... Śmiesz przypuszczać, że ja, wnuczka człowieka, który własnym kosztem wybudował most na rzece Chuan-cho, będę rozmawiała z obcym mężczyzną?! Potworze!... Zostałam wychowana według starych, zacnych prawideł i nie złamię ich, nie!... A ty, ty!... Nietylko nie dostarczasz mi należnych żonie wygód, ale lżysz mię i chcesz pozbawić nawet mą duszę opieki i modlitw syna... Nie... Wolę ponieść wszystkie rodzaje śmierci, niźli oddać dziecko do przeklętej ich szkoły!... Patrzysz z zimną krwią, jak straszna choroba żre me stare ciało i kości... Wiesz, że mała fajeczka opjum może mi ulżyć, ale skąpisz mi jej, wykręcasz się od tego wydatku pod rozmaitemi pozorami...
— Nie mów tego: wcale ci nie żałuję, to nieprawda!... Ale czasami, sama wiesz, że poprostu niema co włożyć