Strona:Wacław Sieroszewski-Zamorski djabeł.djvu/57

Ta strona została uwierzytelniona.

i musicie słuchać!... Co chcę, to z wami zrobię!... Zechcę, a staniecie się ofiarami mojego konceptu. Jako głowa... wyprawy, odpowiadam za wszystko i rozkazuję wam, doktorze, i tobie, młodzieńcze, abyście zawczasu przygotowali swe... skóry. Upewniam was, że Chińczycy zrobią z nich doskonały... bęben!.. — mruczał topograf, naśladując głos barona.

VI.
Strażnik z „lo“

Chu-czen było miastem wojennym. Tworzyły je cztery ufortyfikowane, otoczone murami obozy, których środkiem szła ulica z ubogiemi sklepami, gdzie sprzedawano przeważnie proste potrzeby żołnierskie oraz artykuły spożywcze. Zaledwie w kilku magazynach widać było wytworniejsze wyroby. Mimo to obiad, przysłany podróżnym przez władze miejskie, okazał się nadspodziewanie rozmaitym i wybornym. Składał się z czterdziestu dań drobno pokrajanych i zgrabnie ułożonych w małych miseczkach z laki oraz porcelany. Wśród nich, rozumie się, była i obowiązkowa na każdej okazalszej uczcie zupa z gniazd jaskółczych. Podobna była do białawego sosu i bardzo wszystkim smakowała. Obiad przynieśli tragarze