Strona:Wacław Sieroszewski - Łańcuchy.djvu/131

Ta strona została przepisana.

— Tak, im prędzej, tem lepiej! Szaruga na dworze, zimno, wszyscy siedzą w kajucie... Najodpowiedniejsza pora...
— A Wojnart jest?
— Zaraz przyjdzie. Poślemy po niego.
— Panowie, panowie, towarzysze! Zwołujemy zebranie z powodu wczorajszego zajścia i innych spraw wspólnych. Prosimy wszystkich zgromadzić się po jednej stronie prycz... Proponuję na przewodniczącego Sergjusza Michajłowicza Gołowina — krzyknął na całe gardło Butterbrot.
— Prosimy, prosimy. Doskonale! — ozwały się głosy.
Więźniowie podnieśli się, ruszyli z miejsca tłumnie i zaczęli sadowić dookoła obranego prezesa. W oczach świeciło zaciekawienie, rozległy się śmiechy i żarty.
— Prosilibyśmy o powagę i spokój. Sprawa jest zbyt ważna i wcale niewesoła... — zauważył Aronson. — Sergjuszu Michajłowiczu, obejmujcie przewodnictwo!
Gołowin ciężko uniósł się na pościeli, usiadł i podwinął nogi pod siebie.
— A więc dobrze: na asesorów zapraszam towarzyszy: Aronsona i Lwowa.
Gdy powołani usiedli obok niego, rzekł głosem poważnym:
— Otwieram posiedzenie... Towarzysz Chlebowski ma głos jako referent.
— Kto taki?