Strona:Wacław Sieroszewski - Łańcuchy.djvu/147

Ta strona została przepisana.

mnieli, że są Żydami, to się wszyscy wokoło starają... Im więcej okazujemy usług, im więcej wkładamy pracy i pieniędzy w interesa innych, tem więcej nas wkoło nienawidzą... Weźmy dla przykładu Polskę, kto tam dźwignął handel, kto wprowadził kulturę, kto pobudował miasta? My Żydzi. Myśmy Polskę zastali drewnianą i myśmy ją zostawili murowaną, jak słusznie o nas powiedział wielki król Polski. A i teraz czy jest tam jakie towarzystwo przemysłowe, handlowe, naukowe, gdzieby Żyd w ukryciu nie siedział, nie był jego główną siłą, główną sprężyną? Kto jest najlepszy historyk pilski? Kto najlepszy prawnik, najzdolniejszy profesor... najwybitniejszy matematyk?... Nie mówię o bankierach, kupcach i przemysłowcach.... We wszystkich dziedzinach życia roi się od nazwisk żydowskich. Myśmy odkryli rynki rosyjskie dla przemysłu polskiego, a więc myśmy naszą pracą i dowcipem stworzyli robotnika polskiego i wszystkie te partje, opierające się na proletariacie jak pe-pe-es, es-de-ka-pe-i-el... A za to co?... Nigdzie nas tak nienawidzą jak tam!... I za co? Tam nas chcą głodem zamorzyć, tam głoszą bojkot, tam najgorszy antysemityzm! Za co, pytam? Tam jest gorzej niż w Besarabji, niż w Afryce, niż w Honolulu, Egipcie... Co pogrom? Pogrom przechodzi jak burza, jak grad, jak podmuch wiatru, a bojkot, odbierający nam chleb z rąk, jest jak morowa zaraza... My się musimy wynosić, a dokąd my pój-