— Poczekajcie: może ja im powiem co o niepodległości Polski, o kulturze?... — pytał ich „Monsieur Puritz“.
— Rozumie się!... Przecieżeś ty... Szwajcar!... — żartował Cydzik.
— Jakto Szwajcar, kiedy urodziłem się w Warszawie.
— No to co?! Aleś uczył się w Genewie!...
— Jakiś ty głupi, Cydzik!... To ja ci wypominam, żeś ty pracował w Hamburgu?...
— To co innego!...
— Nie kłóćcie się! Co chcesz im powiedzieć „Monsieur“ — spytał dr. Frączak.
— Ja im chcę powiedzieć coś o kulturze Polski! Czy ja wiem?... Mogę im poprostu zadeklamować „Grób Agamemnona“ w moim przekładzie.
— Owa! Grobu to oni się nie bardzo zlękną. Oni by radzi nas wszystkich w grobie ułożyć! — rzucił wzgardliwie Barański.
— Najlepiej, gdyby pan powiedział!... Niech pan odpowie! — prosił Gawar Wojnarta, lecz ten milczał.
— Z osobistych powodów, wołałbym, żeby to zrobił kto inny!... — odrzekł wreszcie. — Przecież ma mówić doktór Frączak!
— Tak, ale... on administracyjny, jego nie będą tak słuchać! — zauważył Puritz.
— I on nie jest starostą!... — dodał Finkelbaum.
Strona:Wacław Sieroszewski - Łańcuchy.djvu/150
Ta strona została przepisana.