ich i wypędzono z serc ludzkich, a zamiast ich rojeń, przepojonych miłością i harmonją, unieszczono posępną i niewolniczą, rzekomo „naukową“ utopję socjalizmu państwowego... Nie, tą drogą nie pójdzie socjalizm polski! Uratowało go, być może, to, że nie miał u swej kolebki państwa, że stała przy niej tęsknota do niepodległości. Jedynie szlachetne, choćby na pozór niedościgłe pragnienia, jedynie marzenia z czystych płynące źródeł, mogą pobudzać zwykłych śmiertelników do egzaltacji, koniecznej dla walki ofiarnej! Wierzę głęboko, że socjalizm polski nie będzie się kłaniał wiecznie klasowemu cielcowi, jak nie będzie szukał u Marksa i Engelsa pozwolenia na miłość ojczyzny, potwierdzenia prawa Polski oraz innych narodów do niepodległości... Wierzę głęboko, że lepsze, harmonijniejsze, bardziej sprawiedliwe i planowe gospodarstwo zbiorowe może być przeprowadzone jedynie na podłożu narodów jednolitych, objętych jednem terytorjum, spojonych wspólnemi potrzebami, obyczajami, związanych wspólną mową i podobieństwem dusz... Jedynie wewnątrz niepodległych narodów mogą narodzić się wyższe formy społeczne i jedynie wolne niepodległe narody mogą stworzyć wolną, pokojową federację państw... Dlatego uważam, że walka o wyzwolenie narodów powinna poprzedzić walkę o doskonalsze stosunki społeczne...
Strona:Wacław Sieroszewski - Łańcuchy.djvu/159
Ta strona została przepisana.