Strona:Wacław Sieroszewski - Łańcuchy.djvu/163

Ta strona została przepisana.

Odpowiadali poważnie i rzeczowo Aronson, Lwów, Kotow; namiętnie Somow i Awdiejenko; oskarżał i oburzał się Butterbrot, a Odesskij wprost szalał:
— Dobrze, kiedy tak! Pamiętajcie: my nigdy nie pozwolimy na waszą niepodległość! Nigdy! Taka reakcja, takie ludożerstwo! Słyszeliście!? Teraz sami przekonaliście się, panowie towarzysze, z ust tego Polaka, co to są Polacy. Jakie to jest zacofanie i kontr-rewolucja!... To już nie ja powiedziałem, to on sam powiedział, że tam będą prawa wyjątkowe, że tam będzie gorzej niż carat. Tak, towarzysze, gorzej niż carat!... Niepodległa Polska, tfu, kto ją chce? będzie niebezpieczeństwem dla całej ludzkości!
Na nieszczęście Wojnart nie mógł wszystkiego wysłuchać, gdyż obowiązki starosty powołały go przed kolacją do kuchni. Gawar i robociarze zaciskali pięści, ale nieznajomość języka onieśmielała ich i wstrzymywała od wystąpienia. Doktór Frączak i Potocki dziwnie milczeli.
— Dyskusja jest zbyt burzliwa. W dodatku nie zgadzam się z tem; co powiedział Wojnart. Musiałbym szczegółowo motywować, na co dziesięć minut za mało!... — tłumaczył się doktór.
— Teraz to i ja nie mogę mówić o niepodłeglości... Wszystkich on nas zarżnął i poco? — skarżył się żałośnie „Monsieur Puritz“.