jest będzie musiał dalej oddawać nadwartość tej samej klasie wyzyskiwaczy, która się będzie nazywała inteligencją zawodową i która dzięki tej nadwartości da swym dzieciom wykształcenie, wiedzę i zdrowie, niedostępne dla dzieci proletarjatu... W ten sposób utrwali się byt nowej warstwy, którą już mamy i która niby to ma pomóc proletarjatowi wywłaszczyć kapitalistów i obszarników z narzędzi pracy. Otóż twierdzę, że ta nowa klasa umysłowej arystokracji jest stokroć groźniejsza dla proletarjatu niż sam kapitalizm, i że wyzysk nigdy nie zostanie zniszczony, dopóki ona istnieje; ona jest kapitalizmu najsilniejszą obroną i ostoją, ją proletarjat powinien przedewszystkiem złamać i zniszczyć... Albowiem wtedy tylko upadnie i sam kapitalizm...
Umilkł.
Długą chwilę panowała cisza.
— Więc co?... Co pan proponuje?...
— Co proponuję? Nic nie proponuję. Ja żądam zniszczenia inteligencji!...
— A co, nie mówiłem!?... — krzyknął radośnie Gorainow.
— A wiedza, nauka... potrzebne, bądź co bądź — bąkał Gołowin.
— Komu potrzebne?... Proletarjat z nich nie korzysta...
— Więc tak: goły człowiek na gołej ziemi!... — wybuchnął Wojnart.
Strona:Wacław Sieroszewski - Łańcuchy.djvu/167
Ta strona została przepisana.