Strona:Wacław Sieroszewski - Łańcuchy.djvu/208

Ta strona została przepisana.

Na ulicach było szaro i płonęły rzadkie latarnie, kiedy wyszli nareszcie z bramy więzienia w towarzystwie klucznika i dwóch żołnierzy.
Butterbrot był uszczęśliwiony, oglądał się na wszystkie strony i gadał z wielkiem podnieceniem:
— Ja myślę, że trzeba będzie w tych zakupach wielkie zaprowadzić reformy... Trzeba je robić częściej, jak najczęściej, żeby można było jak najczęściej wychodzić... do tego... obcowania z wolnym światem!