Strona:Wacław Sieroszewski - Łańcuchy.djvu/304

Ta strona została przepisana.

kwaszonych ogórków, a herbata miała być wydawana w dowolnej ilości i nie cegiełkowa, lecz kwiatowa z mlekiem.
— Jak hulać, to hulać!
Wieczorem, gdy po ostatniem przeliczeniu więźniów przez straż, drzwi się za nadzorcami zamknęły, Wujcio pogładził poważnie brodę, i naśladując głos Gołowina, zawołał:
— Panowie, posiedzenie otwarte!... Śpieszcie więc do źródliska błogostanu i zapomnienia!...
Zrobił się ruch, więźniowie zaczęli się cisnąć do miejsca na pryczach, gdzie Dobronrawow, zasiadłszy z podwiniętemi jak Budda nogami, rozstawiał na rozpostartym obrusie rzędem różnobarwne i różnokształtne kubki. Obok leżała góra chleba, stały talerze z przekąskami, a opodal w kącie na ziemi koło wielkiego blaszanego samowara uwijali się, dmuchając zawzięcie, Wickiewicz i Barański.
Deputacja od „tytanów“ i młodzieży prosiła uniżenie „Sinhedrjon“, aby raczył przyjąć udział w uroczystości.
— Cóż robić?... Przecie innej kolacji nie dostaniemy! — tłumaczył się Gołowin, złażąc z pryczy.
— Hm! Jesteście panami położenia, a śmiałych Bóg sądzi! — śmiał się Lwow.
Posadzono ich na honorowem miejscu obok Dobronrawowa i zmuszono wypić po kieliszku obrzydliwej wódki. Uczony Aronson długo się wypraszał, a gdy wypił, mocno się zakaszlał ku