Strona:Wacław Sieroszewski - Łańcuchy.djvu/339

Ta strona została przepisana.

trywania Stanisława?... A w takim razie, co to wszystko znaczy?! — rozmyślała, idąc szybko po ulicach już omroczonych zapadającą nocą.
Na ulicy Wielkiej musiała zwolnić kroku, gdyż tłumy przechodniów zalewały chodniki. Równe szeregi latarni oświetlały długą perspektywę wysokich murowanych domów; z wystaw sklepowych wylewało się jaskrawe światło daleko na środek ulicy, po której sunęły szeregi wozów i dorożek. Przed cukiernią Deko dookoła wystawionych stolików siedziały gromadki rozbawionych spacerowiczów. Chłopcy latali z gazetami pod pachą, wykrzykując głośno:
— „Przegląd Wschodni!... Przegląd Wschodni!... Napad na pocztę na trakcie jakuckim!... Napad na pocztę...“