— „Miejsca zaszczytne, pęp ziemi, rodzicielka-step, ośmiogranny świat!..
— „Wyjechał na ciche, przedziwne, bogate miejsce rozkoszy, na pęp ziemi, gdzie długie powodzenie nigdy się nie zmienia, gdzie szeroko rozpostarte bogactwo nigdy nie zawodzi...“ (Chudziakow i ibid. str. 144).
W teraźniejszej ojczyźnie jakutów niema stepów, wszędzie wkoło ciemne lasy i wzgórza zaścielają horyzont. Tłómaczą więc jakuci swe stepowe upodobania i wspomnienia, przeobrażeniem się tego samego terenu.
— „Za lat dawnych otwarte pola nie były rzadkością, obecnie ziemia się pogięła, wypaczyła, potworzyły się wklęsłości, pagórki; stepy zarosły kępami i krzewami...“ (Namsk. 1889 r.).
— „Z początku ziemia była równa i gładka jak stół. Góry i doliny zjawiły się później. Stworzył je zły duch (Wierchojań. 1881 r.).
— „Z początku ziemia była gładka; szczeliny i nierówności porobił byk podziemny (mamut) kopiąc swe drogi i gniazda. Następnie wyrwami temi popłynęły wody, potworzyły się rzeki... (Wierchojań 1882 r.).
Lubią jakuci zakładać swe sadyby wśród łąk z rozległym widokiem, wolą je niż lasy i wody. Nigdy się nie kąpią i rzadko kto z nich umie pływać. Nawet w miejscowościach gdzie rybołówstwo, stało się głównem źródłem ich utrzymania, zachowali w mowie o rybakach pogardliwe zwroty i przysłowia stepowców:
— „Karmi się rybą niby włóczęga — cudzoziemiec!“ (Wierchoj., 1881 r.).
— „Śmierdzący rybak — najgorsze przezwisko!“ (Nam., 1891 r.).
— „Mieszka w lesie jak niedźwiedź lub złodziej!“ (Nam., 1890 r.).
— „Żył ongi daleko na południu pan bogaty, przezwiskiem Dżugun, mówi podanie jakuckie. Miał on syna Onochoja, siłacza, złodzieja, rabuśnika, o którym powiadali, że ośmdziesiąt spichlerzy rozbił, dziewięćdziesięciu ludzi zabił. Sława jego rozbrzmiała tak szeroko, że i dzisiaj o człeku zuchwałym, o zręcznym złodzieju powiadają: „człowiek jak Onochoj więcej od innych mogący“. On psocił długo, kradł, niewolił, aż dokuczył sąsiadom, wyczerpała się ich dobroć, przemówił gniew. Zebrali się i postanowili odpłacić mu za wszysko. Usłyszał, że idą z mocą wielką, uląkł się, zabrał dobytek, ludzi, bydło, żony z dziećmi i uciekł syn Dżuguna.
Pędził — uciekał, aż dotarł nad rzekę znaczną, na północ płynącą, a były to źródła Leny[1]. Tu zbudować kazał dwie tratwy — jedną dużą, na której umieścił bydło, kobiety i siadł sam z wojownikami, a na drugiej mniejszej postawił bałwany ze spróchniałego drzewa, ubrane w starą odzież i uzbrojone w łuki. Na pierwszej popłynęli przodem, szybko wiosłując; a drugą z tyłu za niemi niósł powoli prąd rzeki. W tropy za Onochojem przybyła nad Lenę pogoń i znalazłszy tylko wióry nad wodą, domyśliła się,
- ↑ Oriuś — tak zwą jakuci każdą większą rzekę: Lenę, Kołymę, Janę; jest to imię pospolite, a nie własne. Pallas „Neue Nor. Beiträge, 1793, Bd. V, str. 282. Böthling „Über die Sprache der Jakuten“ str. 27.