przez „Prędkiego“ z odsieczą „bojunowi“. Z początku chcieli rzucić się na cudzoziemców i wyciąć ich, lecz ci dużo im dali rzeczy rozmaitych: tytoniu, herbaty, paciorków i namówili, by razem z nimi powtórnie napadli na tunguzów, wymordowali i złupili ich. Jakuci zgodzili się. Powiadomili „nuczów“ gdzie chowają się, gdzie koczują tunguzi, jak się do nich dostać, kogo się bać, czego unikać. W obozowisku tunguzkiem nie zastali mężczyzn, wojowników i młodzieży, gdyż wszyscy udali się na polowanie; w namiotach były tylko kobiety, dzieci i starcy. Pomordowawszy wielu, odeszli ze zdobyczą. W odwrocie w wąwozach (bom) w miejscach ciasnych, budowali domy obronne, dokąd chronili się na noc. Tunguzi gdy zastali po powrocie zrabowane namioty, dzieci i żony porznięte, rzucili się w pogoń. Spostrzegli ich zdala „nucze“, z wysokich strażnic strzelili z góry i zabili wielu... Tunguzi nic zrobić im nie mogli swymi łukami. Pokonano ich“ (Nam. uł., 1862 r.).
Jakuci wysoko cenią waleczność i bojowe zdolności tunguzów. „Myśmy zwyciężali ich tylko rozumem, wybiegiem... budowaliśmy domy z otworami i przez nie gubiliśmy ich z łuków“ — opowiadali mi w Kołymsku.
— „Zręczny jak tunguz!“ mówi przysłowie jakuckie. „Tunguz nawet, we śnie czuje skierowane na siebie żelazo i w porę umie uskoczyć“ (Kołym. uł., 1882). „Tunguz umie strzelać leżąc, stojąc, skacząc, w biegu, konno, na łyżach i zawsze celnie trafia. On bez wypoczynku pędem wejdzie na wysoką górę, może nie jeść i nie pić dni kilka. On bitny, zdolny do boju...“ (Kołym. uł., 1883 r.). Tunguzi najdłużej opierali się kozakom. Jeszcze w połowie zeszłego stulecia mały ich oddział z naciągniętymi łukami spotkał nad Leną podróżnika Gmelina[1].
Waleczność tunguzów długo trzymała jakutów w skupieniu na Amgińsko-Leńskiej płaskowyżynie i w przyległych częściach doliny Leny. Ani nad Wilujem, ani nad Olokmą, ani na północnych płaskowyżach nie było ich przed przyjściem kozaków, lub było ich tam tak mało, że ginęli w tłumie tunguzów.
Kozacy Mangeziejscy, którzy w roku 1630 na łodziach, przeciągniętych z Dolnej Tunguzki, dostali się po rzece Czonie nad Wiluj, nie znaleźli w dorzeczu jego jakutów[2]. Piotr Beketów, który w roku 1635 budował Olokmiński ostrożek i posłał do Moskwy obszerne o tem sprawozdanie, nic również o jakutach nie wspomina[3]. W 1671 Szachów Woin w liczbie 7 amanatów (zakładników) tunguzkich, przyprowadzonych z Wiluja, wymienia jednego tylko jakuta[4]. Do Wierchojańska i Kołymska dostali się jakuci już w epoce zawojowania, uciekając przed kozakami. Na mapie Remezowa, z roku 1701, niema jakutów ani nad Wilujem ani nad Witymem i Olekmą.