szy i głębokich śniegów poginęło na drodze sporo koni kupieckich, spotykałem, jadąc pocztą, całe długie karawany sani naładowanych obrzydliwemi tuszami sinej padliny. Wieźli ją na sprzedaż kresowym mieszkańcom. Wycieńczonego głodem bydlęcia jakut nie zabije i nie zje, ale padlina nie wzbudza w nim wstrętu, jeżeli tylko jest tłusta, młoda; wtedy nawet zamożny nie omieszka pod pozorem, „że to ochwat, opój, lód w sercu“ (uruttabyt) zjeść zdechłą kobyłę lub krowę. „Uruttabyt“ spowodowane pęknięciem serca, może i słusznie uważane jest za śmierć przyzwoitą, niegorszą od zgonu w szlachtuzie ale zrobiłem spostrzeżenie, iż bydło jakuckie nie ginie wcale z innego powodu. Nawet karbunkuł jest uporczywie przedstawiany przez właścicieli bydlęcia jako „choroba serca“ i tylko śmierć, otrutego zarażonem mięsem, krajowca, wzbudza na krótko pewną wątpliwość. Wtedy wszystko zwala się na nieżyczliwe ludziom duchy i uspokaja wylękłych sąsiadów, aż do nowego wypadku...
Tłuszcz uważany jest za najsmaczniejszą rzecz w mięsie, a za najszlachetniejszy z tłuszczów — szpik goleniowy. Tłuszcz z wnętrzności końskich lub krowich, chrząstkowaty tłuszcz z garbu, wreszcie obrosłe grubo schaby zaliczają się do łakoci. Głowa bydlęcia nietyle jest smaczna ile... szanowna. Poświęcają ją duchom i odkładają na święta. Ozór, wargi i nozdrza dostają się mężczyznom, gościom, panom... Wątroba, serce, nerki, żołądki, trzewia, kiszki nalane krwią, spożywają się natychmiast po zabiciu bydlęcia i rozdają sąsiadom i gościom. Mięso poćwiertowane zamraża się i odwozi na sprzedaż do miasta, lub spożywa w miarę potrzeby. Jakuci nie gatunkują mięsa lecz rąbią wszystko na niewielkie kawałki, wagi ½ do jednego funta. Maak oblicza, że w Wilujskich ułusach przypada na rodzinę jakucką rocznie od 3 do 13 pudów mięsa, myślę, iż obliczenie to da się zastosować do całego kraju. Trafiają się, rzecz prosta, bogacze, którzy jedzą mięso co dzień, ale tych jest niewielu.
Zwierzyna, jak to już nadmieniałem, nieznaczne zajmuje miejsce w pokarmie Jakutów. Są wprawdzie miejscowości, gdzie mieszkańcy wyginęliby bez niej z głodu, ale większość zapatruje się na zwierzynę jako na rzadki „dar boży“. Nie jedzą Jakuci wcale drapieżnych ani ptaków ani zwierząt, nie jedzą czajek, nurów, sów, nie jedzą myszy, szczurów i płazów; ale za to mięso niedźwiedzie jest nawet poszukiwane. Susłami brzydzą się, podejrzewając, że te, jako mieszkance podziemni, żywią się trupami ludzkimi. Są jednak biedacy, którzy w lecie nie znają innego pokarmu prócz susłów. Uważani przez sąsiadów za paryasów, trzymają się na ustroniu, w zimie utrzymują się z żebractwa. Pod wpływem chrześcijanizmu ilość wzbronionych nieczystych zwierząt podobno wzrosła, lecz świń, psów. wron Jakuci nigdy nie jedli przez wstręt wrodzony, a orłów, sokołów, kruków, oraz innych szamańskich stworzeń — ze strachu. Ten lud bardzo ubogi, bardzo niechlujny i niewybredny ma jednak swoje przywidzenia; najbardziej zgłodniały jakut nie będzie jadł, naprzykład, bydlęcego mózgu.
Strona:Wacław Sieroszewski - 12 lat w kraju Jakutów.djvu/162
Ta strona została przepisana.
157
MIĘSO.