Strona:Wacław Sieroszewski - 12 lat w kraju Jakutów.djvu/247

Ta strona została przepisana.
242
RÓD JAKUCKI.

nych źródeł swego istnienia. Wśród nich te grupy miały przewagę, które szybko mogły podążać za uchodzącemi stadami, a jednocześnie nie były zbyt małe i łatwo dawały sobie radę w pełnem przygód życiu koczowników. Przyrządzanie i przewożenie jakichkolwiek zapasów przedstawiało wiele trudności, szczególniej dla ruchliwych pasterzy koni. Jakuci naprzykład wcale nie znają sztuki przygotowania konserw mięsnych, wędzenia, suszenia, solenia. Kumys dużo zabiera miejsca i psuje się w zimie od mrozu, w lecie — od gorąca. Trzeba się więc było spieszyć ze spożyciem kobylego mleka i zabitego zwierzęcia. Ztąd konieczność tworzenia gromad, które by mogły w ciągu jednego dnia lub lepiej jeszcze odrazu zjeść całą zabitą sztukę bydlęcia. Za spójnię takich gromad służyło przedewszystkiem współbiesiadnictwo, a były one pierwszym związkiem organizacyi rodów pasterskich.
Rody jakuckie zachowały wiele śladów swego spożywczego (stołowniczego) pochodzenia. Niektóre z nich przytoczyłem powyżej, ale nie noszą one dość wyraźnej cechy rodowej, gdyż stosują się do wszystkich. Są jednak inne pokrewne im, a bezwarunkowo rodowe. Małżeństwo jakuckie jest, naprzykład, uroczystością rodową, a podział, wymiana i wspólne spożycie mięsa służy jednocześnie jakutom za zasadniczy symbol wstąpienia w związki małżeńskie. Ucztują bez przerwy trzy dni i głównie jedzą mięso. Najbiedniejszy nawet jakut uważa za konieczne zabić w tym wypadku bydle; w razie gdy go niema dostaje pożyczkę od współrodowców. Weselnicy, krewni panny młodej i pana młodego, zamieniają z sobą kawały mięsa i w mniej lub więcej zręcznych zwrotach świadczą sobie: „teraz, gdy staliśmy się swojakami, swymi ludźmi!“ „Jak wy wódką tak my dzielimy się mięsem i kośćmi bydląt, na znak przyjaźni i pokrewieństwa...“ objaśniali mnie jakuci (Nam. uł., 1891 r.). Zgoda, przeprosiny, „zapłata za wstyd“[1] jak mówią jakuci, polega również na wspólnem spożyciu mięsa. „Niech zapłaci 25 rubli i zabije bydlę“ żądał obrażony, bogaty jakut Kusachannelskiego naslegu, od chcącego się z nim pogodzić rosyanina. „Poco będę zabijał bydle, mam dosyć mięsa... Dam pieniądze i niech przyjeżdża, przyjmę jak należy“ brzmiała odpowiedź. „Nie, nie można: według naszych obyczajów jakuckich winieneś zabić dla niego umyślnie. Zwykłego (könnörü) mięsa jeść mu nie wypada: on szanowny!“ Dziwny ten warunek pośrednicy tłómaczyli koniecznością aby „przy zawarciu zgody, zarówno jak na przyjęciu wielkiego szamana były całkowite, nieporąbane piszczele bydlęce (Nam. uł., 1887 r.).

Gdy w Namskim ułusie godziło się dwóch zwaśnionych sąsiadów: Opoj-Uoła i Szymon Siwcew to na ucztę zebrało się 300 osób (w ich liczbie byłem proszony i ja); obaj „tojony“ (panowie) kupili do współki dwa wiadra wódki i krowę na rzeź. Nikt nie „dzielił“, ku ogólnemu zgorszeniu, gdyż nie było komu; „panowie“ popili się niezwłocznie. Mięso

  1. Saat telübra; zgoda — tupsu.