Strona:Wacław Sieroszewski - 12 lat w kraju Jakutów.djvu/255

Ta strona została przepisana.
250
RÓD JAKUCKI.

gdy niemowlę urosło na tyle, że mogło samo siedzieć, co zwie się „balczyr“. Zabijali ze słowami: „przez ciebie twój starszy brat, (a mścili się głównie za braci) dzielny mąż zginął... Taki przyniosłaś nam los (dżoł)“[1]. A gdy urodził się chłopak, chowano go starannie, karmiono dobrze, obchodzono się z nim pieczołowicie. Gdy podrósł, przyuczano go zwolna do ran, do cierpienia, mąk i bitwy. Już w kołysce uderzeniami zakończonych ostrzem rzemyków przyuczano ciało jego, aby wyginając się i wstrząsając, nabierało sprężystości w mięśniach, ruchliwości w stawach. Potem strzelano doń z małych, dziecinnych łuków, których żelazce mogło przebić tylko skórę, aby, chroniąc się przed ciosami, uczył śledzić polot strzał i unikać ich. Jego samego uczono strzelania z łuku, władania oszczepem, wyśledzania i napaści na zdobycz lub wroga. Aż stawał się wojownikiem, który był w możności pomścić morderstwo. Wówczas powiadano mu imię zabójcy i on odchodził. A było prawo u jakutów, że albo sam powinien był zginąć, albo zabić mordercę. Gdy ten już był wcześniej umarł, lub zabił go kto inny, zemstę — przenoszono na jego krewnych. I tak wojowali niekiedy do dziewiątego pokolenia“ (Nams. uł. 1890 r.). Wzmiankowałem wyżej, że dziewiąty stopień był domniemaną granicą rodu. Cały więc ród odpowiadał za przewinienie jednego. Gdym pewnego razu spytał, dlaczego ludzie z rodu Byrdżyki gniewają się, gdy ich przezywają „Bystybyt“ — wyrżnięci, odpowiedziano mi, „że niegdyś, niebardzo nawet dawno, Kangałascy jakuci zapodejrzeli szamana z tego rodu o zabójstwo za pomocą czarów kilku swych współrodowców i wycięli cały prawie ród Byrdżyki, nie wyłączając kobiet i dzieci“ ({{Nam. uł., 1891 r.). W podaniu o pierwszych łowcach jakuckich, którzy dotarli w dorzecze Kołymy, jest wyrażenie, że: „ród postanowił zemścić się za zabójstwo swego członka, ale nie czuł się dość silnym, więc wezwał na pomoc rosyan“ (Kołym. uł., 1882 r.). W przytoczonem powyżej podaniu o walkach jakutów z tunguzami, niezgoda zaczyna się od przypadkowego zabójstwa na weselu tunguzkiego „chosuna“ przez jakuckiego „batyra“. Wysłany za zabójcą tunguzki wojownik, również przez tego zostaje zabity; wtedy cały ród jakucki, chcąc uprzedzić napaść tunguzów, wyrusza w pole, ale godzi się z tunguzami, zamienia podarunki i wraca.

Zemsta rodowa nie z głowy zresztą płynęła, nie z obowiązku, lecz z serca. Zabójstwo do tego stopnia obrażało uczucia spólnoty, że członkowie rodu, na którym ciążyła krew niepomszczona, cierpieli i więdli, jak ludzie, będący w wewnętrznej z sobą rozterce. Legendy malują nam niezmiernie tragiczne obrazy tych rodów, porażonych w sam rdzeń bytu, chorych, znękanych i rozkwitających dopiero po zadosyćuczynieniu. Ród, który nie miał mścicieli, ginął wówczas, jak ginie wśród drapieżników nie dość waleczny osobnik. Chucie przemocy i łupieży, przedewszystkiem w słabszą zawsze zwracają się stronę.

  1. „Dżoł“ — szczęście, starożytne, ujgurskie „joł“ — wypadek, używają jakuci w znaczeniu: losu, przeznaczenia. W. Radloff, Die Alttürk. Inschrift. str. 121.