Strona:Wacław Sieroszewski - 12 lat w kraju Jakutów.djvu/271

Ta strona została przepisana.
266
RÓD JAKUCKI.

lecz stary ujgurski tytuł zwierzchnika, naczelnego wodza „tägin“[1] który wraz z pojęciem o takim władcy przynieśli z sobą jakuci z południa. Jakuccki „tigin“ — jest to władca, król, cesarz, jak go nazywają obecnie podania, zapożyczając do tego nowych terminów już spółczesnych „yrachta“. „Yrachta“ właściwie znaczy „daleki“ i był tytułem stosowanym z początku tylko do cesarza Rosyi — do Białego Cara (Ürüng yrachta). „Tigin“ wnosząc z treści samych podań nie miał w czasach zwykłych żadnej szczególnej władzy. Wodzowie innych „dżonów“ wciąż toczyli z nim wojny. Gdy „Tigin“ napadł na lud „Borogon“, naczelnik tego „dżonu“ „Bert-Chara“ doścignął go w odwrocie nad Leną, pobił, odebrał łupy i zmusił do zawarcia wiecznego pokoju. „Bert-Chara“ jest więcej nawet przez podania sławiony za siłę, męztwo, roztropność niż sam Tigin[2]. To samo powtarza podanie o naczelniku „Nam. dżonu Czorbochu“, które też przytaczam dla charakterystyki związkowych jakuckich stosunków. „Czorboch mieszkał tam, gdzie teraz stoi wieś Nikolska (8O w. od Jakucka w dolinie Leny); mieszkał ze starą matką „Namnacha-emaksin“. Raz udał się na łowy do lasu na podgórze, a stara została sama. Wtem przyjechali ludzie zbrojni — przyjechał Tigin. Przysiadł na lawie, pyta starą. „Rozpowiadaj co słychać, gdzie twoi ludzie?“ Stara odpowiada mu po ludzku jak się należy. Wysłuchał i mówi nagle: „A myśmy, stara, przyszli zabrać bydło i dobytek“. Zlękła się stara, wyskoczyła krzyczy: „wracaj synu, wracaj! przyszli obcy ludzie zbrojni, chcą zabrać bydło i dobytek! wracaj!“ Usłyszał syn głos matki, choć był więcej niż półtora „kioś“ (15 wiorst) daleko bo starodawni ludzie i słyszeć i krzyczeć inaczej niż my umieli. Wrócił, wchodzi i pyta: „Coście za ludzie i czego chcecie?!“ Nic nie chcemy, przyszliśmy poprostu w odwiedziny i ot tak sobie, żartując, starą straszymy!“ „Ano jeżeli tak to bądźcie gośćmi, siadajcie!“ Usiedli jak prosił, urządzili „ysyech“. Jedli do syta, bawili się zabawnie, skakali skocznie, mocowali mocno, próbowali, śpiewali, tańczyli. Mówi Tigin: „Wartoby spróbować jak kto strzela!“ Jest jeziorko niedaleko wioski na polu; na tem jeziorku pływały właśnie „długoszyje“ kaczki. Tigin strzelił i trafił w główkę jednej. Czorboch strzelił i nie w główkę lecz w grań między czarnemi i białemi plamami na szyi kaczki trafił, jak przystało bohaterowi. Uląkł się Tigin i przyjaźń udając mówi: „Dość na dziś będzie igrzysk — ucztujmy!“ Ucztowali, jedli, pili do późnej nocy. Usnęli. Zbudził się Czorboch nazajutrz, patrzy, niema wczorajszych ludzi — pusta brzozą kryta

  1. W. Radloff, „Die alttürkischen Inschr. str. 126. Książe, najbliższy krewny Chana, według napisów karakorumskich. W VII wieku koczowali w tych miejscowościach w dorzeczu Slelengi Chojchu, potomkowie rozbitych i odpędzonych od granic Chin Hun-nu. Wchodzili oni w skład państwa n. w‘ ujgurskiego Tu gü, ale oddzielił się i wybrali sobie własnego Tägina. „W kwestyi ujgurskiej“, str. 91 oraz Rittera „Azya“, t. II, str. 215.
  2. Dotychczas, gdy jakut chce pochwalić mówi: „oczcze Bert-Chara!“ (oj oj... doskonały, czarny).