Strona:Wacław Sieroszewski - 12 lat w kraju Jakutów.djvu/367

Ta strona została przepisana.
360
JĘZYK I UTWORY LUDOWE.

wiozłem, weź w upominku! Naczelnik wstał, chodził, dumał, ale nic nie mówił — ani się zgadzał, ani przeczył, a żona naczelnika naówczas z za drzwi wyglądała, cieszyła się, uśmiechała i na męża mrugała. — „Wiesz co stary?“ rzekł wreszcie pan po namyśle, „prawda, ja też mam gębę, aby jeść, żołądek aby trawić — twój podarunek przydałby mi się, a dzieci twoje winne czy niewinne oswobodziłbym, ale... weź ty sobie pieniądze, a za to proszę cię, daj mi lepiej twego konia z rozciętemi nozdrzami „Siragäs“ bieguna, co czajkę wyściga, powiadają i nie zna w drodze ustatku!“
Zasępił się jakut, postał, popatrzał i mówi:
—„Nie, tego ja uczynić nie mogę! Ty, dzieci moje chcesz, trzymaj, chcesz, wypuść — one niewinne i to na twem niech zaciąży sercu, ale konia dać nie mogę. Ten koń więcej wart niż troje ludzi, choćby to nawet moje były dzieci!“ Powiedział, złoto napowrót do worów zgarnął, pokłonił się i odszedł Znów poczęli męczyć uwięzionych i jeszcze srożej niż przedtem, gdyż naczelnik na starego bardzo się zawziął. Nie wymogli jednak od nich przyznania i tak nie przyznawszy się, oni poszli na południe. My wiemy jak i co się stało, gdyż stary później przed śmiercią opowiedział ludziom, co od synów słyszał. Umarł stary w spokoju, ale rodzinę jego porzuciło szczęście; niegdyś bogata, zbiedniała, niegdyś liczna, rozproszyła się i wymarła. Mało ich zostało, a i tych wciąż ubywa, wciąż giną i zawsze jakąś niezwykłą śmiercią. Gdy ospa lub inna choroba się zdarzy, już ich nie ominie. Nieszczęścia też wciąż ich prześladują. Ot, niedawno, jeden z bardziej zamożnych, Grzegorz Żarkow wójtem był, mieli go za pana, za szanownego! I cóż? Pieniądze gminne roztrwonił, a sam umarł nie po ludzku! Inny, też bogaty, znów sobie gardło poderżnął. I tak wciąż giną jak psy od przekleństwa ludzkiego. Nikt porządny ich nie uszanuje, w kłótni zawsze im wytknie: „wyście złej krwi ludzie, złych przodków“. Z dobrego domu dziewczyna za żadnego z nich nie pójdzie, ludzie podejrzliwie na nich patrzą, czego o innych nie powiedzą, to im przyznają... „...I tak poszedł na marne ród starego „Irińniacha“...
Wśród takich na poły prawdziwych opowiadań są okropne, rzewne i śmieszne; krajowcy opowiadają je chętnie przy sposobności, zwykłym, potocznym językiem. Drobiazgowa szczegółowość opisów zupełnie odpowiada umysłowości jakutów, lubujących się w plastyce i jasności obrazów. Nawet, gdy jakut mówi o spotkanym przechodniu, lub spostrzeżonym przedmiocie, to sumiennie wylicza nieledwie wszystkie guziki na ubraniu, najdrobnieisze rysy, fałdy, kanty, kolory i kształty. Jest to właściwość łowcy i pasterza, nawykłego do pilnego śledzenia, co się w koło niego dzieje. Chmurka na horyzoncie może przepowiadać burzę lub zamieć; ślad na trawie zdradza zasadzkę lub ostrzega o przejściu zwierza; skłon ziemi w tę lub ową stronę horyzontu, każe wnioskować o trawach, rosnących na nim; charakter gruntu, jego barwa oraz kwiaty niektóre wskazują na blizkość wody... Wszystko to są rzeczy, których spostrzeganie decydowało o życiu, zdrowiu