sok w trawach wysechł i zastygł. Przestał gil słodki pokarm do domu nosić, sam lata głodny; musi go szczur karmić. Żal mu się jednak zrobiło zapasów, rozważa: gdybym był jeden, jadłbym do syta i starczyłoby na całą zimę, a tak — niewiadomo!“ Rozgniewał się, zaczął ptaszkowi wymawiać i dokuczać, że próżniak, że nic nie umie i nie robi, wreszcia precz go wypędził. Płacze ptaszek, kłania mu się, przedstawia, że teraz pokarmu znaleźć niepodobna, że wszystko pokryte śniegiem, zawiane wiatrem, zastygłe: „Zgubić mię chcesz, dokąd ja się podzieję? Nie pójdę i tyle!„ Jeszcze się sprzeczasz? doprawdy iść nie chcesz! krzyknął szczur, złapał ptaszka za czub, na ziemię powalił, zbił, skopał, poczem za drzwi wyrzucił, wołając: „Szybkonogi niegodziwcze, nicponiu, z rodu goleniastych, latający psie! czyż sąd ludzki od twego latającego psiego rozumu nie będzie sprawiedliwszy?“ „Szczurze z wystającymi zębami, od ciebie, psa, nic innego spotkać mię nie mogło! Ja umrę, ty zostań!“ odrzekł gil i zemdlał. Szczur nic mu nie odrzekł, drzwi zamknął i położył się w gnieździe. A ptak tymczasem leżał omdlały i myślał już, że umarł, aż nagle usłyszał głos: „któż tu i dlaczego leży w takim stanie?“ „ktoś ty,“ pyta gil ledwie dysząc. „Jam gil wędrowny.“ „Ulituj się, bracie, i uratuj mnie!“ I umierający opowiedział mu swoje przygody. Przybyły zabrał go i odniósł do towarzyszy. Ci natychmiast zwołali wiec mały. Pytają się jak i co było, zkąd i od czego się zaczęło. Gil opowiada tak: uczyniłem spółkę z szczurzym wójtem, co miał niegdyś twierdzę we świata głowicy; ja znosiłem miody, żywicę, kwiatów krew, on zbierał ziół źdźbła i korzonki. Żyliśmy wesoło; moje tośmy jedli, a swoje on chował na zapas, a kiedy przyszła zima, to mię zbił i wypędził. Czyż nie niegodziwiec?!“ „Niegodziwiec, niegodziwiec!“ krzyknęły gile. „Czyż pozwolimy temu zębatemu szczurowi czworonogiemu naszego krewniaka obrażać! Choć on i wójt, ale ma przecież nad sobą władzę wyższą! Mamy i my naczelników!“ Czarny dzięcioł „książę“, szaremu panu dzięciołowi powiedział, szary pan dzięcioł pisarzowi krukowi dał rozkaz, pisarz kruk prośbę napisał, oddano ją krasce wójtowi. Ten prośbę przyjął i zwołał na sejm wszystko co lata, i duże, i małe, i kaczki, i żórawie, łabędzie i wszystkie stworzenia mające skrzydła, pływające i biegające. Ptaki uradziły wezwać szczura do rozbioru sprawy i postanowienia wyroku. Posyła więc wójt papier do szczurów, by dostawili swego wójta, lub sami go ukarali. „On był naszym naczelnikiem! Czyż więc możemy go sądzić?“ odrzekłi, i papieru nikt wziąć nie zechciał. Posłano tedy papier do wójta czworonogich-zająca; a ułus u nich składa się: z lisa starosty, wilka książęcia i niedźwiedzia pisarza. I ci odmówili ukarania winowajcy: „Gil,“ powiadają, „włóczęga, sam przyszedł do szczurzego domu, tam go karmiono, brzuch miał wciąż pełny, a teraz jeszcze się na naszego krewnego skarży!“ i wrócili papier ptakom. Ci, rozgniewani zabrali go, wzięli zmarłego gila z sobą i udali się wprost do króla skrzydlatych-Eksekü. Podają papier,
Strona:Wacław Sieroszewski - 12 lat w kraju Jakutów.djvu/371
Ta strona została przepisana.
364
JĘZYK I UTWORY LUDOWE.