naznaczone piętnem, w których od czasu do czasu zjawia się wielki szaman. (Nam. uł., 1887.) W Namskim ułusie za taki ród uważano ród Arczynga, z którego pochodził zmarły niedawno Myczyłła. Przy końca życia, po utracie żony, żył zgrzybiały czarownik w zupełnem odosobnieniu, opuszczony przez wszystkich. Miał tylko starego psa towarzysza. Choć nic nie robili, żyli dostatnio, gdyż duchy dostarczały Myczylle wszystkiego; wszystko na żądanie zjawiało się przed nim z powietrza. (Nam. uł., 1886). Tüspüt chwalił się, że „zawsze ma tytoń“ a sąsiedzi cichaczem mówili, że tytoń ten nie miewa korzonków, że też z wiatrem przylata. (Nam. uł., 1889). Powiadają, że Myczyłła w młodości był piękny, ale na starość stał się straszny jak upiór. O potędze jego cuda krążą w Namskim ułusie. Gdy czarował, wysokością skoków, siłą ruchów przewyższał najmłodszych. Od jego ryku i bębnienia drżały ściany jurty. Przeistaczał się zupełnie. Zwykle posępny i milczący, ożywiał się, sypał żartami i pięknemi opowiadaniami. Wszyscy go się bali, gdyż dość mu było nieprzychylnie spojrzeć na bydlę, dom, człowieka, aby spłonął dom, zdechło bydle, zachorował człowiek. Wszędzie, gdzie zjawił się, przyjmowano go ze czcią jak najpierwszego z panów. Myczyłła robił z łatwością wszystkie sztuki szamańskie, przebijał się nożem, połykał kije, jadł węgle gorące... Dobry szaman żga siebie w trzy miejsca: w ciemię, wątrobę i żołądek. Nóż wbija obydwiema rękami tak głęboko, iż niekiedy przechodzi na wylot. (Nam. uł.
1888 r.)[1].
Skoro szaman, przebije się, jego „słońce“ (blacha żelazna, wisząca na jego szamańskim kaftanie z tyłu) ginie i on wypluwa je razem z nożem. „Bywali tacy szamani co mogli sobie głowę odciąć, położyć ją na półce i tańczyli dalej“. (Ałdan., 1885 r, ) Mógł to robić Dżerachyn, szaman Namski. Raz on wobec wszystkich, kopnięciem nogi rzucił sprzeciwiającego mu się „wiedźmiarza“ (abtach)[2] na powałę izby i przytrzymał tam, aż ten spokorniał i zaczął prosić o zgodę. (Nam. uł., 1888). Są tacy potężni szamani, że mogą szamanić jednocześnie w kilku naraz jurtach. (Nam. uł., 1889 r.) Zauważyłem, że wszelkim sztukom szamańskim przypatrują się
- ↑ Gmelin opisuje przejmujący wypadek, jak 20 letnia szamanka, która utrzymywała, że się może przebić, po krótkiej walce z sobą, za powtórnem czarowaniem pchnęła się nożem w żołądek, odcięła kawałek tłuszczu, który z rany się wysunął, kazała upiec i zjadła. Obecni jakuci byli przerażeni, lecz ona zachowywała się spokojnie, jak gdyby się nic nie stało. Po czarach, na ranę przyłożyła plaster ze smoły modrzewiowej, rana zgoiła się w ciągu dni sześciu. Uczeni badacze wymogli na niej upokarzające zeznanie i obietnicę, że więcej czarować nie będzie. „Reise. B. II str. 493 do 497“.
- ↑ Abtach — są to właściwie ludzie nawiedzeni, znający się z duchami, ale niezdolni im rozkazywać: leczyć nie mogą, ale zawsze mogą szkodzić przez wskazanie duchom ofiar i sposobów. Są to osobniki złe, nieżyczliwe ludziom. Szaman po jakucku oün, [szamanka udagan, obie nazwy turańskie. U mongołów szaman zwie się kam. Oün pochodzi od pierwiastka ai, — duch twórczy. Arab Dziewejni wspomina, że kamowie są to ludzie, którymi owładnął aina. Radloff. W kwestyi ujgur, str. 60.