Strona:Wacław Sieroszewski - 12 lat w kraju Jakutów.djvu/415

Ta strona została przepisana.
406
WIERZENIA.

11. Niech przedemną nikt nie staje bliżej, niż pozwolę. Niech każdy patrzy uważnie, słucha pilnie. Strzeżcie się!
12. Pamiętajcie! „Bądźcie wszyscy tacy... wszyscy razem... wszyscy wielu was jest.
13. Ty z lewej strony Pani z koszturem, jeżeli stanie się, iż drogą mylną skierują się... proszę cię: ostrzeż, rozkaż!
14. Omyłki i drogi moje Matko Pani moja, wskaż mi! Leć wolnym śladem... szeroką drogą, gościniec mi oczyść!
15. Na południu, na dziewięciu, wzgórzach leśnych mieszkające Duchy słońca. Matki światła, wy, które możecie zazdrościć, proszę was niech stoją, niech wysoko stoją trzy wasze cienie!
16. Na wschodzie, na swej górze Panie mój Dziadzie o tęgiej mocy o grubej szyi, bądź razem ze mną!
17. I ty siwobrody, czcigodny czarodzieju ognia, proszę cię zgódź się na wszystkie myśli moje, na wszystkie pragnienia... Wysłuchaj... spełnij... spełnij wszystko!...
.................................
Znowu muzyka dochodzi swego zenitu, znów słychać dziką wrzawę ptaków i zwierząt... bezmyślne wyrazy — i znów wszystko milknie... Przytoczone zaklęcie jest mniej więcej powszechne, czasem dłuższe, czasem krótsze. Szereg wymienionych bogów i duchów może być bardzo liczny. Każdy ma tytuły rodowe i przymioty osobiste, które trzeba wymienić. Ta część obrządku już zmienia się zależnie od osobistości szamana i okoliczności.
Dalej szaman uprasza swego „ämägät“ i przyjaznych mu duchów o przybycie i pomoc, rozmawia z „käläny“; niekiedy wzywani długo opierają się, nie przychodzą, czasami zjawiają się z takim impetem, oblicza mają tak groźne, iż czarownik pada rażony na ziemię i jeżeli na wznak to źle, jeżeli na twarz, to dobrze. Obecni wtedy stukają nad nim w żelazo, mówiąc: „hartowne żelazo chrzęści... różnokształtne chmury wiją się... obfite chmury wzniosły się“ (Koł. uł., 1883 r.) lub krzeszą ogień ze słowami „Ryn-chachan! Kyn-czachan! Kündül-sandył!.., Duch ognia spłynął (samłyjde) (Nam. uł., 1889 r.).
Gdy „ämägät“ zstąpi na szamana, ten wstaje, z początku na skórze podskakuje, a potem ruchy jego stają się coraz żwawsze, zamaszystsze i on wypływa na środek jurty. Na ogień rzucają łuczywa i drwa. Jasne światło zalewa jurtę, która nagle napełnia się ruchem i wrzawą. Czarownik tańczy, gra i śpiewa nieustannie; skacze jak opętany, z początku na południe, potem na zachód i wschód. Ci, co go trzymają za sznur, niemało mają pracy. Na południu szaman tańczy swobodnie; często uczeń-posługacz gra wtedy na bębnie. Krok tańca podobny trochę do małoruskiego „chłopaka“, ale bez przysiadań. Zresztą niewesoły to koniec.
Głowa szamana, wciąż opuszczona na dół, trzęsie się chorobliwie, włosy bezładnie rozrzucone przylepiają się do spotniałej twarzy, powieki przym-