I tak do skutku. Obrzęd skończony, modlitwa dziękczynna zmówiona. Wszyscy oddychają raźniej. Czas jakiś szaman, obdarzony duchem wieszczym, przepowiada przyszłość, tłomaczy ciemne wypadki bieżącego życia, opowiada co widział na niebie. Jest to zwykle bardzo wesoła część wieczoru; żarty, śmiechy sypią się jak z worka... Obecni silą się na dowcipy... a duchy odpłacają im sumiennie. Wreszcie obecni biorą skórę za rogi i niosą na miejsce poprze dnie, a jego odprowadzają na bilirik. (Koł. uł., 1883 r.).
Figurki potrzebne przy obrzędach szamańskich |
Ofiary bywają rozmaite. Czasami chorobę przenoszą do bydlęcia i bydlę odprowadzają na niebiosa. Taniec wyobraża właśnie tę podróż powietrzną, wraz z duchami i bydlęciem ofiarnem. Niegdyś podobno byli szamani co istotnie ulatywali pod niebo i obecni widzieli „na obłokach płynące bydlę, za niem leciał bęben szamana, a na końcu on sam, w ubraniu żelaznem“. „Bęben to nasz koń“ mówią szamani. Byli i tacy przebiegli szamani, co zamiast rzeczywistego bydlęcia odprowadzali na niebo „mgliste“ fałszywe, ale to praca daremna, gdyż „takich w niebie nie biorą“ (Nam uł., 1888 r).
Każdy szaman ma w trudnych miejscach swej drogi, w przejściach niebezpiecznych, miejsca wypoczynku „ołoch“. Gdy siada, to zna czy, że przybył na „ołoch“, gdy wstaje rusza dalej, gdy wznosi się wzlata, gdy pada, zwala się na ziemię. „Ołochy“ leżą od siebie co 9 miejsc[1] — Każdy szaman, choćby był daleko od miejsca czarów, czuje je i wie na jakim „ołochu“ jest jego towarzysz i po jakiej idzie drodze. Marni, drugorzędni szamani „ołochów“ nie znają. (Nam. uł., 1888 r.).
Niekiedy odprowadzenie bydlęcia ofiarnego stanowi osobny obrzęd, odbywa się później, zwykle w lecie i na dworze. Wtedy urządzają cały szereg sosenek, ładnie dobranych, podwiązują sznur z białego, końskiego
- ↑ Znów symboliczne cyfry rodowe.