Strona:Wacław Sieroszewski - 12 lat w kraju Jakutów.djvu/87

Ta strona została skorygowana.
GEOGRAFIA.

gdyż spożyte na gorąco sprowadza wymioty. 2) Kości pokryte (uągh biuriulun) — stopień wycieńczenia, który daje kiepski rosół, kiedy kości wysysać „warto“ ale mięsa tego bogaci jakuci nie jedzą. 3) Kości znać (uągha biller) — mięso i szpik zdatne do jedzenia. 4) Pełne ciało (tołoru kungnach) — niema tłuszczu, ale mięso zdrowe i smaczne. 5) Czerwone sadło (kisil sye) — tłuszcz tylko na kłębie. 6) Sadło źrebięcia (tynge sye) — na tułowiu niema jeszcze tłuszczu, ale garb zabarwiony tłuszczem na kolor żółtawy. Ztąd zaczynają się „taracha“: sadło wewnętrzne i podskórne na całem ciele. 7) Biały „taracha“ albo „batyja enczczocho“. 8) Obłoczkowy „taracha“ albo opona grubości małego palca (yłynczykije kasa). 9) Opona gmibości 1½ palca (bir ili ili angara kasa). 10) Opona grubości 2½ palcy (ekki ili ili angara kasa). 11) Opona 3½ palcy (juś ili ili angara kasa). 12) Opona 4½ palcy (tërt ili ili angara kasa), ta ostatnia spotyka się bardzo rzadko.
W początkach zimy, w Grudniu, konie są najtłuściejsze. Zdrowy, syty i wypoczęty koń jakucki wygląda wówczas jak pączek. Wnętrzności ma do tego stopnia ciasno przerośnięte sadłem, iż często zdycha od pęknięcia lub naderwania kiszek. Dość uderzenia rozigranego towarzysza, nagłego upadku, albo nawet nacisku przy tarzaniu na żołądek zwierzęcia, aby ono natychmiast zasłabło i padło od przekrwienia wnętrzności. Niekiedy spaśne konie giną z przelęknięcia. „Gdy kto nastraszy tabun tłustych klaczy i te pobiegną pędem, giną często z braku oddechu. Nie mają czem oddychać, nie mają w żołądku na to wolnego miejsca“. (Namski uł. 1890 r.). „Wnętrzności zbyt sytych koni pękają nawet od skoków i zabawy“ mówili mi jakuci.
W lecie jakuci trzymają konie robocze i wierzchowe pod ręką koło domu, w ogrodzonych pastwiskach, a w zimie w małych okólnikach, gdzie je karmią sianem. Koń roboczy zjada w ciągu zimy do 200 pudów siana. Codzień gospodarz poi go dwa razy i czyści żelaznym grzebykiem, przytwierdzonym do rękojeści nahajki. W podróży co milę zatrzymuje się, poprawia popręgi, uprzęż, a w mroźną i wietrzną pogodę oczyszcza mu chrapy i kopyta z lodu. Jeździec poczytuje sobie za zasługę, gdy zdoła przyprowadzić na nocleg konia rzeźkim i niespotniałym. Różnią się więc bardzo jakuci w obejściu z wierzchowcem od mongołów i buryatów, którzy troszczą się oń bardzo mało i pędzą galopem nieraz po kilka mil, nie złażąc z siodła. Konie jakuckie mają łagodny i potulny charakter: karawanę z 50 koni, przywiązanych jeden za drugim w długi sznur (setelach) obsługuje z łatwością dwóch jakutów: jeden prowadzi karawanę, a drugi jej z tyłu dogląda. Aby uspokoić konie, wołają jakuci: „ba! ba!“, pobudzają je świstem i krzykiem „chot! chot!“, do biegu zmuszają dźwiękiem „tprr!“ W miejscowościach mało zaludnionych, gdzie nie rozpowszechniła się jeszcze kradzież koni, jakuci całe lato nie wiedzą, gdzie ich tabuny hulają. W Październiku spędzają je do domów, strzygą im grzywy, ogony, oddzielają sztuki na rzeź, na sprzedaż, pod siodło, badają stan matek... Nastę-