— Ratuj, Miłościwy Panie, królestwo! Cała nieprzyjacielska potęga z Władcą Wschodu i Zachodu na czele ciągnie ku Twemu zamkowi. Rozpuścili zagony po całym państwie... Palą, rabują... Rzucili popłoch na wszystkich... Grody i zamki obronne poddają im się jeden za drugim... Lud się korzy... Od czasu napadu Wilków nie było takiego pogromu...
Król drgnął i wyprostował się.
— Od czasu napadu Wilków!.. — powtórzył — Ale to nie Wilcy?
— Nie. Są to rudzi barbarzyńcy Wschodu i Zachodu, ludy, walczące kamiennym orężem.
Król z lekceważeniem poruszył wargą.
— Ale przez handel i zamianę zaopatrzyli się w nasz oręż. Zdawna już podsyłali szpiegów z malowanemi włosami do naszych kuźni i odlewni i teraz podobno wyrabiają u siebie broń nie gorszą, niż nasza... ciągnął dalej rycerz Czarny zmęczonym głosem.
— Czegóż oni chcą, skoro wszystko mają?
— Żądają dla swego Władcy... córki Waszej Królewskiej Mości za małżonkę i... pół królestwa na wiano! — cicho odpowiedział rycerz.
Król zmarszczył brwi. Zapanowało takie milczenie, że słychać było wybornie parskanie koni rycerskich, trzymanych przez giermków daleko u bramy zamkowej.
— Zawołać królewnę! — rozkazał wreszcie Król.
Weszła w gronie towarzyszek białych jak lilje, sama biała, w białych szatach powiewnych, w maluchnych złotych trzewiczkach, w rubinowym djademie na ciemnych włosach. Spostrzegszy naraz tylu nieznajomych rycerzy i młodzieńców, zapłoniła się cudnym, bladym rumieńcem zorzy wiosennej. Król przyglądał się ze zdziwieniem córce, jakby ją zobaczył raz pierwszy.
— Władca rudych barbarzyńców Wschodu i Zachodu żąda twej ręki! Chcesz iść za niego?.. — spytał głuchym głosem.
Zmartwiała królewna, spłynął z gładkich jagód rumieniec, stała się bielsza od własnej sukni, zbielały usta różowe, przygasły oczy gwiaździste.
Strona:Wacław Sieroszewski - Bajka o Żelaznym Wilku.djvu/110
Ta strona została skorygowana.