łym na niebie gwiazdom. Król, ogarnięty falą zbiegów, porwany przez nią, musiał również uchodzić z rozpaczą w sercu.
Gdy wszakże rozedniało, udało się Królowi dookoła siebie zebrać trochę rycerstwa i z jego pomocą wstrzymać i skupić część rozbitego wojska. Znowu uszykował szeregi, aby stawić czoło pościgowi i uratować resztki swoich sił od ostatecznej porażki. Ale ku powszechnemu zdziwieniu pościgu nie było. Przeciwnie, okoliczni chłopi rychło przynieśli wieść, że »rudobrodzi« również uchodzą w popłochu w stronę przeciwną, unosząc ciało swego zabitego Władcy.
Król wysłał niezwłocznie część wojska za uciekającym nieprzyjacielem, a z mniejszą częścią pośpieszył na miejsce wczorajszej walki.
Pobojowisko, zasłane tysiącami trupów, wyglądało jak burzą przeorana rola. Jadąc wśród tych ciał, wczoraj jeszcze pełnych życia i wesela, a dziś zimnych, nieruchomych, Król zakrył żałośnie twarz dłonią:
— Każdy z nich przecie miał ojca i matkę... Ciężko sprawować rządy świata.... Gdzie syn mój!? Szukajcie syna!
Rozjechali się rycerze po pobojowisku, a Król udał się na miejsce, gdzie stał wczoraj i gdzie toczył się bój najgłówniejszy. Z położenia poległych ciał, ich ran, z rodzaju uzbrojenia, starał się Król odgadnąć tajemnicę niespodzianego zwycięstwa.
— Nic nie rozumiem! — wyrzekł wreszcie po wielokrotnym obejrzeniu pola.
— Może Władcę ich trafił wypadkiem pocisk z procy! — podpowiedział rycerz Biały.
— A może zwalił go jaki wojownik, który obecnie jeszcze ściga wrogów, a potym dopiero zgłosi się po obiecaną przez Waszą Królewską Mość nagrodę! — wtrącił rycerz Purpurowy, uśmiechając się zazdrośnie.
— A może... zbawiła nas jaka... gwiazda! — szepnął melancholijnie rycerz Błękitny.
Król nie odpowiadał.
On dobrze zapamiętał obraz żelaznego rycerza, który zjawił mu się nagle w krwawej śreżodze bojowej, dobrze zapamiętał wycie Wilków, które
Strona:Wacław Sieroszewski - Bajka o Żelaznym Wilku.djvu/118
Ta strona została skorygowana.