niętej na ziemi korony drzewa. Zrozumiał, że koniec jego blizki, i znowu, ile miał mocy w piersiach, zatrąbił w swój złoty róg. Wilki odpowiedziały mu wściekłym wyciem. Jednocześnie grzbietem drzewa jak po kładce ruszył ku niemu szereg doborowych przeciwników. Przodem szło wielkie, siwe, prawie białe wilczysko ze łbem szerokim, potężnym jak u niedźwiedzia. Mordę naprzód wytknął, paszczę z lekka rozdziawił, że widać było straszliwe zębiska, a ostre uszy położył za siebie... Szedł wolno, mocno wpierając twarde szpony w oślizgłą od wilgoci korę drzewa, i zad pod siebie podbierał, gotując się do skoku. Król patrzał mu w gorejące ślepia i nie ruszał się. Dopiero gdy bestja zatrzymała się zupełnie blizko, postąpił śmiało pół kroku i ciął mieczem bronzowym. Śmiertelnie ranione wilczysko potoczyło się jak kłąb śniegu na łby spoglądających z dołu towarzyszy. Tymczasem Król, nie zwlekając, ciął raz drugi i zrzucił z pnia drugiego zwierza. To wywołało popłoch wśród napastników. I gdy Król znowu ku nim postąpił, błyskając złocistą szatą i mieczem ognistym, rzucili się w popłochu wtył, skłębili, wpadli na siebie i, gryząc się wzajem, wyjąc ze strachu, skomląc z przerażenia, spadli z pnia na dół na ciekawie przyglądające się im stado. Wtedy i reszta, podwinąwszy ogony, zaczęła uciekać w przerażeniu.
Król cofnął się na swe stanowisko i wytarł spocone czoło.
Wilki zatrzymały się opodal, a skupieni za niemi włóczędzy leśni zaprzestali szczucia i zdawali się ze sobą naradzać. Ale nie trwało to długo. Jakiś pomruk piekielny, podobny do szelestu wichury w leśnej gęstwinie, podniecił ich; zerwali się znowu ludzie i zwierzęta, obiegli wściekłą powodzią stojącego na pniu Monarchę. Ten, doświadczony w bojach, pojął, że zaraz napad ponowią, mocno się oparł stopami o nierówności pnia i czekał spokojnie z wzniesionym mieczem. Istotnie tłum wilków już wpadł na drzewo i, obślizgując się, przewalając, popychając się wzajem, leciał ku niemu. Znowu Król, nie czekając na nich, krok naprzód postąpił, pociął przeciwników, popłatał, pospychał — poczym cofnął się, aby chwilkę wypocząć. Ale wilki tym
Strona:Wacław Sieroszewski - Bajka o Żelaznym Wilku.djvu/12
Ta strona została uwierzytelniona.