balkonie, opierała główkę o chłodny marmur balustrady, patrzała w złudne tumany srebrnej poświaty w dole i rozmyślała o rycerzu, który zbawił państwo, ale nią pogardził...
Tymczasem poza murami zamku bardzo źle dziać się zaczęło.
Wojna, wyjazd Króla, tajemnicza porażka nieprzyjaciela, obietnica królewska, poruszyły cały naród. Omawiano wypadki po lepiankach, dworkach i zamkach. Wszyscy nic dobrego nie wróżyli ze złamania królewskiego słowa, chociaż byli tacy, co mówili:
— Niech śpi licho!... Niewiadomo, co nas czeka! Może będzie lepiej, niż jest, a może gorzej!
Włościaństwo wspomniało nagle obiecane i również nie dotrzymane zmiany praw:
— A rycerz to ta pewnie był chłop, bo przecie i prostemu ludowi Król pozwolił ubiegać się o zwycięstwo... Więc pewnie był chłop, ale panowie zataili to i uciskają nas w dalszym ciągu... Onby nas uwolnił!
I zaczęły się znowu tu i owdzie napady na rycerskie zameczki i pożary pańskich dworów i stert i śpichlerzy. Rycerze również urządzali karne wyprawy na podejrzane włości.
W całym państwie powstały rozruchy, mała wojna domowa, o której wieści przedarły się wreszcie i przez pilnie strzeżone przez Taturę mury zamkowe.
Król, trawiony niepokojem i zgryzotą, nie wiedział, co robić. Uciekał więc po dawnemu na wieżę astrologa i szukał wśród gwiazd zapomnienia o rzeczach ziemskich. Ale i tam przerażały go nieoczekiwane zjawiska. Wśród wielkich pędzących w nieskończoności ciał ukazała się nagle jakaś gwiazda nieznana i gołym okiem niedostrzegalna, która leciała z szaloną szybkością w kierunku wszystkim przeciwnym po drodze niewiadomej, nieobliczalnej i światy całe gasiła w przelocie. Nawet sam Dydko utracił zwykłą pewność siebie.
— Jest to gwiazda szalona i nauka nie ma nad nią władzy. Jej fluidy są w stanie zamętu. Sama nie wie, co robi, i może nawet pęknąć!
— A wtedy co?
Strona:Wacław Sieroszewski - Bajka o Żelaznym Wilku.djvu/122
Ta strona została skorygowana.