wiodąc królewicza za sobą, aż wpadliśmy w krzaki, gdzie konie nasze potknęły się o jakąś przeszkodę i spadliśmy... Okazało się, że w krzakach leżał imci pan Rondel i to o jego zbroję potknęły się nasze rumaki! Niech królewicz poświadczy...
— Byłem ranny!... Tylcem siekiery dostałem po szyszaku!... — jęknął Rondel.
— Co więc znaczy obecne przebranie!?
— Łaski, Królu Panie!
Już go jednak straż otoczyła i już żołnierze chwytali konia za cugle.
— Łaski!... — bąknął raz jeszcze Rondel. — Już się to nigdy, Królu Panie Miłościwy, nie zdarzy!... Dźwignąć się chciałem z nicestwa, odważyłem się targnąć na pomysł tak srogi. Ale mię niegodnego puść swobodnie, bo słaby jestem i nieudolny... Pachołkiem zostanę ci wiernym do grobowej deski! Wszak darowałeś mi zawczasu bezkarność postępku... Nie naruszaj dla mnie, marnego robaka, świętego słowa swojego!...
Król zmarszczył brew i machnął ręką.
— Puśćcie go!
Odwrócił się i odszedł w głąb pałacu, a Rondel nawrócił pośpiesznie do bramy wśród szyderstw i śmiechów.
Dopiero za mostem podniósł głowę, odwrócił się i pogroził pięścią żartownisiom.
— Zapamiętajcie sobie! Zapamiętajcie!... Przecież, chamy, o mało nie zostałem waszym panem! Lizalibyście mi wtedy buty, oho!... Nie zapomnę wam tego, nie!... Zaskomlisz jeszcze, Bączusiu obrzydły, zapiszczysz pod mą nogą, jak mysz pod miotłą... Na kolanach wejdziesz, dumna królewno, do mego namiotu... Zobaczysz!... Zapłacę, wszystkim wam zapłacę!
Wtym z murów cisnął ktoś nań mokrą szmatę, trafiła mu w hełm, rozplasnęła się i owinęła dookoła szyszaka i twarzy.
— Witaj, żonkosiu! Oto wianuszek rozmarynowy, godny twej urody i cnoty! — szydzili żołnierze.
Rondel raz jeszcze pogroził im pięścią i wolno drogą odjechał.
Strona:Wacław Sieroszewski - Bajka o Żelaznym Wilku.djvu/129
Ta strona została skorygowana.