Strona:Wacław Sieroszewski - Bajka o Żelaznym Wilku.djvu/130

Ta strona została skorygowana.
XVI.

Skorzystał z tego wydarzenia Strażnik Koronny i zaczął nalegać na Królową i Króla, żeby wprowadzili dawne porządki.
— Rondel jest marne hultaisko i sam nic nie zrobi, ale w przemyślnych rękach może się stać szkodnikiem nielada! On tu zna wszystkie kąty! — przekładał cicho i znacząco.
Królową po tych rozmowach zawsze głowa bolała, a Król gniewał się na wszystkich.
— Niech Wasza Królewska Mość pozwoli choć ograniczyć godziny dostępu na zamek, abym mógł rozciągnąć lepszy nad przybywającemi nadzór, inaczej... nie odpowiadam za nic! Wczoraj znowu w rowie zamkowym złapano jakichś nikomu nieznanych, cudzoziemskich przybłędów!
— Ach, rób co chcesz, tylko daj mi święty spokój! — krzyknął nareszcie Król.
Tatura na to tylko czekał. Zaraz wierzeje zamku zawarł i ogłosił, że ino boczną furtką codzień o południu wchodzić mogą do Króla wyborowi czołobitnicy i proszeńce, a ich czeredy pilnować mają osobni ustawnicy.
Wróciło się wszystko do stanu, jaki był przed wojną.
Tatura dopuszczał do Króla, kogo mu się podobało; na zamek wjeżdżali jedynie posłowie z podarunkami, z dziękczynieniami i chwalebnemi pieśniami.
Cieszyła się Królowa Jejmość, że ustały w pałacu hałasy pospólstwa; cieszył się dwór, że się cieszy Królowa, cieszyli się kupcy i właściciele gospód w podzamczu, znowu pełnych czekających swej kolei przyjezdnych.
Nawet Król uspokoił się z początku, poweselał i zaczął po dawnemu cichutko przemykać się tajemnemi drzwiczkami na nadziemską wieżę. Ale trwało to niedługo.
Pewnej nocy gwałtowne szturchnięcie obudziło sypiającego w przedpokoju królewskim Bączusia. Wesołek siadł na posłaniu i przetarł oczy.