sypany rój mniejszych? Słusznie! Nie widzę zgoła, aby ona bladła... A zresztą my temu zaradzimy... Ona rozgorzeje jeszcze większym blaskiem, musi mi ino Waść przedtym wyłożyć całe obecne położenie niebieskie...
Przysunął sobie fotel i pochylił się nad stołem, a Dydko jął mu pokornie pokazywać skreślone przez siebie mapy i tłumaczyć położenie i znaczenie rozmaitych znaków... Strażnik koronny słuchał go uważnie, jednocześnie pilnie ku drzwiom nadstawiając uszu.
— Pysznie! Wybornie! Tosamo chciałem powiedzieć! — wstawiał od czasu do czasu, a gdy zdumiony Dydko umilkł, zaczął mówić sam:
— Stąd płynie, według twego zdania, Przezacny Mędrcze, że jedyną przeszkodą do szczęśliwego układu gwiazd jest owa tutaj mgławica!
— Ależ bynajmniej! — protestował Dydko.
— Należy więc ową mgławicę rozproszyć, usunąć jej szkodliwy wpływ przez przeciwdziałanie innych gwiazd! — ciągnął rycerz, puszczając mimo uszu wykrzykniki astrologa.
— Te oto gwiazdy mówią, że najlepiej będzie zawrzeć z napastnikiem przymierze i oddać mu zagarnięte już ziemie! Uważa jegomość?!... Proszę o tym pamiętać!...
— Wcale tego nie mówiłem!
— Mówiłeś, mówiłeś, kochanku, te oto gwiazdy mówiły za ciebie, te oto gwiazdy! — powtarzał Tatura, stukając mocno grubemi palcami po rysunku horoskopu. — Ale najgłówniejsze gwiazdy mówią, że, aby powodzenie było trwałe, należy raz na zawsze usunąć przyczynę napaści i wydać... królewnę co rychlej zamąż... Czy nie tak? Wszak to jasne, jak gwiazdy na niebie! — rozśmiał się Tatura i wtył na poręcz fotelu odrzucił. Dydko drgnął i osłupiał na chwilę.
— Za kogo? — szepnął pokornie.
— Za mnie, kochanku, za mnie!... Ta gwiazda wyraźnie to mówi, a ty jutro to powiesz Królowi!
— Nie, ja tego nie powiem, ja tego powiedzieć nie mogę!... — odszepnął Dydko.
Strona:Wacław Sieroszewski - Bajka o Żelaznym Wilku.djvu/138
Ta strona została skorygowana.