Strona:Wacław Sieroszewski - Bajka o Żelaznym Wilku.djvu/140

Ta strona została skorygowana.

Rzecz pierwszorzędnej wagi, aby tego Wilka nie ruszać... Wszak na nim i przeciwko niemu wyrósł ten zamek, na nim urosła i twoja, panie, potęga...
— No i twoja! — rozśmiał się Tatura.
— Zapewne, ale co znaczą moje skromne potrzeby wobec twoich mądrych rządów... Skoro Król Wilka bać się przestanie, wszystko się zmieni... Ale czy go można przestać się bać... nie wiem?... Myślę, że on istnieć będzie wiecznie, że naruszenie jego praw wywoła go natychmiast z pomroki... a kto mu się oprze? Jemu, co, niewidzialny, taką jednak władzę posiada!
— Właśnie! Tym prędzej trzeba z tym wszystkim skończyć! — mruknął Tatura. — A więc jutro powiesz Królowi, co ci kazałem, inaczej... za nieposłuszeństwo i za... zdradę tajemnicy stanu pójdziesz do lochu!
Gdy wyszedł, Dydko długo nie ruszał się ze zdumienia, wreszcie uszczypnął się w podbródek, żeby się upewnić, iż nie śpi.
Tak, to nie był sen! Zapomniana przez Taturę na stole rękawica łosiowa świadczyła o tym niezbicie. Dydko rękawicę obejrzał, powąchał ją i schował ostrożnie do szafy; poczym, na wszelki wypadek, okadził komnatę czarodziejskim kadzidłem i wypowiedział przeciw złym duchom zaklęcia na cztery świata strony.
Nazajutrz Król wrócił od astrologa wielce zmieszany; kazał zaraz wołać do siebie doktora i żonę.
Doktór puścił Królowi krew i nakazał spokój bezwzględny. Ale Król ani myślał go słuchać i wciąż pytał słabym głosem.
— Gdzież Królowa? Dla czego nie widzę Królowej?
Weszła wreszcie, napełniając komnatę szelestem jedwabiów i zapachem wonnych olejków.
— Znowu ci gorzej!... Krew ci puszczali! I ja też muszę sobie kazać krew puścić, bo mi humory biją do głowy! — rzekła, siadając obok łoża na zydlu.
Król zrobił znak dworzanom, aby wyszli.