Strona:Wacław Sieroszewski - Bajka o Żelaznym Wilku.djvu/144

Ta strona została skorygowana.

Król uniósł się na posłaniu i z zachwytem patrzał na córkę, powtarzającą z nową wiarą dawne jego nauki.
— Ach, Zośko, co za szkoda, że nie jesteś Jaśkiem!
— Jasiek też pójdzie z nami i ja pojadę z Tobą... Wszystko się ruszy... Tylko otrząśnij się, ojcze, z niemocy...
— Doprawdy już mi nic nie jest! — wołał Król, ruszając barkami, lecz nagle posmutniał.
— Cała rzecz w tym, jak to zrobić?! Bo Tatura wszystko ma w swoim ręku, i straże i skarb i nasze pieczęcie... Wszystko powoli zagarnął. Do niczego teraz nie dopuści, na nic się nie zgodzi... Nawet wiesz, co ci powiem: podejrzewam, że to on namówił Dydkę, żeby przez gwiazdy... zmusił nas na jego korzyść i nastraszył... O, ten Tatura, to nicpoń skończony... przed niczym się nie cofnie!
— I takiemu człowiekowi chciałeś mię oddać, ojcze!?
— Daruj, córuś, daruj... ale co robić, co robić! Poza tym, widzisz, kryje się jeszcze coś, mój grzech młodości, moja omyłka najdawniejsza, o której dowiesz się z czasem... Nie jesteśmy już panami we własnym gnieździe; kto się boi, ten przestaje panować! Dzięki temu odpędził od nas chytry Tatura wszystkich przychylnych... zostawił jeno Bączusia... Wszyscy go się lękają, wszyscy mu się wysługują... Przez małżeństwo z tobą chciał do reszty nas dobić, a siebie utwierdzić! Bo ja wiem, że tam w dalekich województwach jest jeszcze i rycerstwo i kmiecie do mnie przywiązani, wiem, że i tu Tatura dużo ma wrogów... Otóż gdyby wprost otwarcie przeciwko mnie wystąpił, wieluby go opuściło, a reszta możeby nawet nań powstała. Przez małżeństwo z tobą uzyskałby prawo do tronu i usta przeciwnikom zamknął... Jasiaby w lochu z byle powodu zgnoił albo mu oczy kazał wyłupić, jak zwykle w takich razach bywa...
— Widzisz, ojcze, widzisz! Należy uwiadomić natychmiast o naszych zamiarach przyjaciół, co pozostali wierni; zebrać ich, rozesłać do włości rozkazy, podnieść lud...
— Już to raz próbowałem... Nie wiem, czy posłuchają raz wtóry...