Strona:Wacław Sieroszewski - Bajka o Żelaznym Wilku.djvu/160

Ta strona została skorygowana.

— Wielki Strażnik Koronny jest nietylko moim wodzem ale i panem. Ojciec mój siedzi lenem na jego ziemi... Obowiązany jestem za to służyć mu wiernie... Jeżeli pan źle czyni, to na to jest Król, żeby go sądził, a nie biedny wasal!
— Dobrze! — rzekła smutno królewna. — Więc przynajmniej... nie zdradź mię! Nie mów nikomu...
Puściła jego rękę, gdyż już stali przed drzwiami komnaty, z której głębi wybiegły zaraz panny i panie służebne i powiodły królewnę dalej, poglądając z ubolewaniem to na rozdarty ogon cennej sukni, to na ciemnego od zbroi i smutku rycerza.
— Odeszła, nie spojrzawszy na mnie! — pomyślał z bólem Czarnolas.
Tymczasem już go otoczyli dworzanie i rycerze, winszując mu powodzenia i wychwalając złośliwie zręczność.
— Po dwuch, trzech próbach będziecie tańczyli jak motyl!
— W tak ciężkich butach i bojowym rynsztunku pląsać sztuka niezmierna!... Jabym, wyznaję, nie potrafił!
— Należy co rychlej zamówić sobie dworskie ubranie.
— O czym to rozmawialiście tak żarliwie z królewną... — wypytywał na stronie nieco podejrzliwie młodszy Tatura.
— Pytała się o mój kraj, o lasy, o ich mieszkańców... O moją rodzinę!
— Oho, oho!... Daleko zajedziesz, chłopcze! Nie bądź tylko głupi!
— Nie tyle może daleko, co wysoko!... — szepnął znacząco Goleń. — Naszemu panu starczy dla wszystkich postronków. Pamiętaj, chłopcze, że nasz Pan nie żałuje złota, ale ma i... postronki!
Tępy ból w piersiach Czarnolasa rozrastał się i robił dlań pobyt wśród tych ludzi nieznośnym. Niepostrzeżenie wymknął się młodzieniec z sali, a następnie z pałacu i wracał do siebie, do małego ciemnego pokoiku w koszarach. Przechodząc, zajrzał do wielkiej wspólnej sypialni żołnierskiej. Było tam ciemno; na ziemi leżały pokotem ciemne postacie wojowników, przykrytych płaszczami. Stojąca pod ścianami rzędem broń