Strona:Wacław Sieroszewski - Bajka o Żelaznym Wilku.djvu/161

Ta strona została skorygowana.

połyskiwała niewyraźnie w półzmroku, ledwie roznieconym lichym kagańcem olejnym, palącym się w kącie. Przy nim dwuch z warty grało w kości.
Gdy Czarnolas wchodził do swego mieszkania, dobiegły go zdala dźwięki trąb i hałas spuszczanego mostu. — To dostojny Strażnik Koronny wracał do zamku. Chłopak poczuł coś jakby pchnięcie zimnego sztyletu w obolałe serce. Przypomniał sobie nagle ledwie dostrzegalny bolesny skurcz ust królewny, gdy mówiła mu żartobliwie o »prawie wolnego wyboru«, i głos jej cichy, srebrny i przejmujący zaszeptał mu znowu: »dla czego... zmuszacie mię... wychodzić wbrew... woli... Ja go nie chcę... on wstrętny... on żołnierza kazał powiesić przed memi oknami...«
»...Starczy... postronka... dla wszystkich!« — syknął nagle wężowy głos Golenia.
Czarnolas drgnął i obejrzał się, ale był sam; zimny dreszcz przebiegł mu wzdłuż grzbietu, pośpiesznie spuścił matę na otwór wejścia i rzucił się na posłanie ze skóry wołowej.

XX.

Nazajutrz miał Król długą rozmowę ze swoim Wielkim Strażnikiem, po której zamknął się w komnatach i nikogo nie chciał do siebie dopuścić.
Królewna zrozumiała, że wieści są niepomyślne, że sprawa zły bierze obrót, w alejach ogrodu odszukała samotnie spacerującego brata i wzięła go pod rękę.
— Słuchaj, Janku, czy ty zastanawiałeś się nad tym, co się dokoła nas dzieje!?
— Zawsze się dzieje tosamo: zawiście, kłótnie, ścieranie się pychy, nienawiści i chciwości... nienasyconej chciwości! Ach, mam dość tego wszystkiego! Nie zmuszaj mię o tym myśleć!...
— Cóż zrobić, bracie! My musimy jednak żyć z temi ludźmi i w tych nieszczęśliwych warunkach!...