Strona:Wacław Sieroszewski - Bajka o Żelaznym Wilku.djvu/168

Ta strona została skorygowana.

Znikła, a Czarnolas długo stał, nie mogąc owładnąć wzruszeniem; wreszcie westchnął, schował pismo w zanadrze i ruszył w głąb ogrodu, aby zdala ominąć straże pałacowe.

XXI.

Dostojnicy i dworzanie nalegali na Króla; panie dworskie straszyły Królową, a wszyscy nieznacznemi półsłówkami, powiedzeniami, spojrzeniami wciąż dawali królewnie do poznania, że jej nierozumny upór wywoła ponownie straszny bunt żołnierzy, grabieże, pożary i mordy...
— Będziesz musiała ulec sile, więc lepiej zrób, czego żąda, dobrowolnie!... Zgódź się, córuś, zgódź! — prosiła z płaczem Królowa-matka.
Król nic nie mówił, ale był bardzo — bardzo przygnębiony. Biedaczysko nie mógł nawet szukać pociechy i wytchnienia wśród gwiazd, gdyż od czasu zdrady Dydka znienawidził jego teleskopy. Siedział więc samotny w swej bibljotece, albo błądził po alejach ogrodu, nasłuchując, czy czasem nie dojdzie go z za murów granie trąb przywiedzionych przez Bączusia stronników. Nic jednak słychać nie było za murami; natomiast tu i tam na dziedzińcach rozbrzmiewał chrapliwy głos Tatury, podobny do grzmotu.
Srogi Strażnik Koronny — czujny i czynny — był wszędzie, we wszystko wglądał, wszystko wiedział i ciążył nad wszystkiemi, jak zmora.
Radość więc była powszechna, gdy nareszcie królewna ustąpiła i zgodziła się na zaręczyny.
— Może złagodnieje... smoczysko!... — szeptali po kątach dworzanie.
Istotnie, Tatura trochę się rozpogodził, mniej krążył po zamku, a częściej przesiadywał w sali bawialnej, gdzie królewna z towarzyszkami zabawiała się nieraz oglądaniem klejnotów i drogich ubiorów, szykowanych na wyprawę oraz zaręczynowe i weselne uroczystości. Tatura nalegał na pośpiech, gdyż mówił, że musi wyruszyć co prędzej z wojskiem na nieprzyjaciela. Ale królewnie nie śpieszyło się wcale, owszem, coraz