sznury. Ręce jej dygotały, usta jej drgały, ale pracowała wytrwale. Podarła przez pół i poskręcała lniane prześcieradła, przywiązała do nich ręczniki, przywiązała taśmy i sznury od zasłon i same zasłony, również podarte i skręcone... Drzwi, już przedtym na zasuwy zaparte, zastawiła jeszcze krzesłami, zydlami i stołami, poczym uwiązała koniec skręconych sznurów do balkonu i siadła na balustradzie. Czarna przepaść otwarła się pod nią. Nie pozwoliła sobie ani o niej rozmyślać, ani zbytnio jej się przyglądać, aby nie stracić odwagi. Gdy zawisła w powietrzu, było jej przyjemnie, że ogarnęły ją sploty ukochanych róż. Choć kolce ich chwytały ją za włosy, darły odzież i raniły ręce, ale zawsze nie była samą; kochane kwiaty pachniały wokoło i jak gdyby podtrzymywały w trudnej podróży. Nagle zabrakło ich, a następnie zabrakło i sznura. Czuła jego koniec na piersiach, podczas gdy nogi wisiały jeszcze w powietrzu. Widocznie był za krótki, a czy daleko ziemia — nie wiedziała. Opuściły ją siły, zrozumiała, że już do góry z powrotem dźwignąć się nie zdoła.
— Puszczę!... Niech będzie co chce!
Wyciągnęła ręce i otwarła dłonie. Mignęły przed nią szkła okien i opadła na miękką ziemię. Było niewysoko i nie stłukła się wcale; natomiast przestraszyła się bardzo, czy aby odgłosu upadku nie usłyszały straże.
Pozostała chwilkę bez ruchu, przytulona do ziemi. Ale kroki i głosy chodzących opodal wojowników nie zbliżały się; wtedy popełzła na kolanach ku ciemniejącemu w pobliżu kwietnikowi. Wtym zadrżała i z trudem wstrzymała krzyk przerażenia: z za węgła wypłynęła ciemna postać, zupełnie podobna do nieszczęśliwego Czarnolasa. Zbliżała się ku niej z głową, jak ongi u niego, zadartą... I nagle trwoga królewny zamieniła się w szaloną radość:
— Więc to nieprawda! Więc on żyje! Więc ludzie tylko udają złych? Więc Tatura chciał ją jedynie nastraszyć!? Więc nie wszystko stracone? On ją obroni i wywiedzie i... pomoże odszukać... rycerza!
Chciała już zawołać na wojownika po imieniu, gdy cień obrócił się do niej bokiem i po ruchach poznała... brata.
Strona:Wacław Sieroszewski - Bajka o Żelaznym Wilku.djvu/180
Ta strona została skorygowana.