Strona:Wacław Sieroszewski - Bajka o Żelaznym Wilku.djvu/186

Ta strona została skorygowana.

— Cóż to znaczy? Więc Tatura nie jest Żelaznym Wilkiem? Więc kto on jest?... Więc tam to też jest Wilk i ty nas do niego prowadzisz?
Stanęła. Zatrzymali się wszyscy.
— Tak, tak, Wilk! Żelazny Wilk... Cóż robić! Nicbyśmy nie zrobili bez niego... On wprawdzie milczek i nigdy niewiadomo, co zamierza, ale wydaje się niezłym chłopakiem... Ależ chodźcie nareszcie, bo zginiemy wszyscy! Ja was mu nie oddam, o nie, nie bójcie się. Taki znowu głupi nie jestem... Zupełniebym wtedy władzę nad nim utracił... Lecz chodźcie nareszcie, bo wszystko przepadnie... Już świta!
Wskazał ręką na ciemną krawędź mostu, z poza której blada wykwitała poświata.
Porwał królewnę za rękę i pociągnął ją.
— Już niedaleko!
Za chwilę znaleźli się przed małemi, okutemi pozieleniałą miedzią drzwiczkami, ukrytemi w niszy muru. Kupy listopadu i gęstwa splątanych krzewów zasłaniały je przed ludzkiemi oczami. Bączuś odczepił klucz od pasa, rozchylił gałęzie i z wielkim wysiłkiem odemknął zgrzytające rygle. Ukazał się przed niemi ciemny, wązki korytarzyk. Bączuś popchnął ku niemu zdumiałych zbiegów i drzwi za niemi i sobą natychmiast zatrzasnął...
— Gdzie jesteś, Bączusiu? — zapytała królewna drżącym głosem.
— Tu jestem! Idźcie, idźcie, nie zatrzymujcie się!
Sunęli chyłkiem, macając spleśniały mur rękami.
— Dla czego wtedy uciekliście nie tędy, a przez mur? — pytała szeptem królewna.
— Nie chciałem drogi pokazywać obcemu. Nikt o niej nie wie, oprócz mnie i Króla.
— Za to, wiesz pewnie... powiesili żołnierza! — wtrącił szorstko królewicz.
Bączuś milczał chwilkę.
— Cóż robić! Gdyby nas schwytano, nasby powieszono... Wojna!