Strona:Wacław Sieroszewski - Bajka o Żelaznym Wilku.djvu/193

Ta strona została skorygowana.

— Nie słyszeliście? On króla bawi. Od królewskiego jest bawienia! A to wy też z królewskiego dworu jesteście?
— Nie, niezupełnie... my... my... uciekliśmy... od wojny!
— My też uciekliśmy od wojny... Sadybę nam ongiś spalili, syna, ojca Hanki, ubili... synową, żonę jego, gdzieś uwiedli, że przepadła kobieta bez śladu... Dawno było... Wzięliśmy więc niemowlę, statku trochę, co zostało, i przywlekliśmy aż tutaj, na kraj świata... Tutaj to już chyba nie przyjdą! Nie mają poco! Niema tu dla nich nijakiej zanęty...
— A ten wasz krewny? czy to czasem nie... Bączuś?...
— Bączuś? Żaden Bączuś... ino powiadam: Maciej Zawała... Łacno go poznać, bo jest mały, trochę garbaty i nos ma duży, jak ogórek!
— Bączuś! Bączuś! — krzyknęły radośnie królewięta. — On tu przyjdzie, gospodarzu, on przyjdzie napewno, on obiecał...
Zdumiał się rybak, Hanka przestała się uśmiechać, a stara, głuchawa rybaczka spytała ze zdumieniem:
— Co się stało?
— Nie wiem! Cieszą się czegoś, biedulki!...
— Przytulcie nas na ten czas, na te kilka dni ukryjcie, dobrzy ludzie! — mówiła pośpiesznie królewna. — Nie mamy się gdzie podziać... Po nas przyjadą... Wtedy... my... wam wszystko... wynagrodzimy!
— A no, zostańcie, jak się wam tu u nas podoba! Nie żal nam tej trocha ryby i kąta... Nagrody to niewarte, a i co wy nam dać możecie, kiej mamy wszystko... Rok dobry — dziewczyna z łatwością strawę zdobywa; reszta jest... Juści źle, że do lasu daleko, opał źle nosić! Ale wy mi tu lasu nie dostawicie, nawet te panowie, co po was przyjadą, tego nie zrobią... Hę!? A jeżeli po was przyjechać ma mój krewniak Zawała, tym ci lepiej! Z chęcią go uścisnę, dawnośmy się nie widzieli... Zawsze i to dobrze, że to jakby znajomość jest! — gawędził stary rybak, przysuwając się z zydlem do komina i podstawiając to plecy, to bok pod ciepło ognia.
Królewicz słuchał go w milczeniu, już znowu senny po dwudniowym wyczerpaniu i tylu trwogach. Królewna wzięła Hankę za rękę i wyszły