Strona:Wacław Sieroszewski - Bajka o Żelaznym Wilku.djvu/220

Ta strona została skorygowana.

Królewna słuchała z głową wspartą na ręku, tak że Wilk Żelazny nie mógł dobrze widzieć jej twarzy. Widział jedynie, jak falują jej piersi wzburzone. Gdy wreszcie powiedział, że po śmierci Królowej cały lud i rycerstwo jej ojczystego państwa zgodnie okrzyknęło królem jego, Żelaznego Wilka, »barbarzyńcę«, wczorajszego wroga, zapytała go królewna suchym, trochę rwącym się głosem:
— Więc czegóż chcesz od nas, miłościwy Panie?
— Chcę, abyś wróciła i... zasiadła na tronie!
— Wszak już... zajęty!
Przemilczał rycerz, ale szybkim spojrzeniem uchwyciła królewna, jak mu usta zadrżały, jak zbladły śniade od wiatru i słońca policzki. Oczy spuścił i miął niespokojnie zwieszający się na pancerzu łańcuch królewski, łańcuch jej ojca.
— Zapewne potrzebne ci to, aby uśmierzyć ostatecznie w państwie rozruchy, uspokoić tych, co chcieliby na tronie widzieć prawowitych dziedziców... Czy nie tak? — pytała go cicho.
Podniósł strwożone, zmącone źrenice:
— O, ty wiesz, Królewno, że nie, że ciebie... ciebie pragnę i miłuję nad wszystko!
Puściła mimo uszu westchnienie rycerza i ciągnęła dalej:
— Nie ja wszakże jestem dziedziczką korony, lecz brat mój! Cóż uczynimy z bratem?
Tymczasem on dostrzegł, jak fala bladego rumieńca zalała jej twarz i szyję łabędzią, jak zapłonęły uszy maleńkie. Oczy mu rozbłysły i odrzekł weselej:
— Brat pojedzie z nami, podzieli panowanie. Gdzież on jest? Kiedy wróci?
— On wróci niedługo, ale skoro was zdala zobaczy, gotów uciec, nie przyjść wcale, a ja go nie porzucę!
— Więc dam rozkaz, żeby żołnierze zabrali stąd nawę, a sami schowali się w zaroślach. Sam go spotkam, jeżeli pozwolisz, tutaj, Królewno, i wytłumaczę mu wszystko!...