Strona:Wacław Sieroszewski - Bajka o Żelaznym Wilku.djvu/28

Ta strona została uwierzytelniona.

szabli i włóczni, gdy my musimy brać ich kilka... Twardszy od miedzi, nie gnie się, nie tępi... Dla tego choć te dzikusy nie mogą dać rady naszemu wojsku w gromadzie, bo nie znają szyku, nie znają okopów i sztuki wojennej, ale biją nas małemi oddziałami, skubią i dręczą jak muchy... Ciężka będzie z niemi przeprawa, szczególniej teraz, kiedy zaczynają się skupiać i naśladować w boju nasze uczone rzędy...
— Powiadają, że nowy ich wódz czy król, nie wiem, jak go zwać, bo rządzą u nich wszystkim starcy... Otóż, powiadają, że ten ich naczelnik wojenny, syn starego Wilczury, młody jeszcze smyk, ale dzielny i łepak zabiegliwy, wszystko chce w garść wziąć i połączyć...
— Nie uda mu się, nie uda!... Słychana to rzecz, żeby wilki pogodziły się!... Idą razem, póki niema zdobyczy, a nad nią zaraz zęby szczerzą!... Takie ich przyrodzone narowy!... I to całe nasze szczęście! Nie przerobi woła na sokoła!
— Nikt go nie widział. Mówią, że wzrokiem zabija!...
Tak szeptali między sobą wojownicy, poglądając co chwila, czy nie rozchylą się purpurowe kotary w podwojach i nie ukaże się Król.
Spoglądała często w tę stronę i starszyzna.
— Zmienił się. Bardzo się zmienił. Gniewliwy się stał. To niedobrze, bo lud łatwiej prowadzić dobrocią!... — gadał siwobrody rycerz w białej opończy.
— Od powrotu z tego nieszczęsnego polowania nie gada z nikim, nie uśmiecha się, nie naradza. Nawet Bączuś rozweselić go nie może. A co się w lesie stało, nikt nie wie!... Chyba astrolog Dydko!... Ho, ho!... Chytra to sztuka!... — wtrącił rycerz w opończy purpurowej.
— Wojsko z całego państwa, moc ludu zebrał teraz w same żniwa i trzyma... — dorzucił rycerz w opończy błękitnej.
— A poco — nikt nie wie! Co innego poświęcać się z potrzeby, dla obrony kraju, dla spokoju wszystkich, a co innego dla czyjegoś kaprysu!...
— Racja!...