— Zapewne!
— Dobrze mówi!... — Mruczeli rycerze, postukując mieczami.
— Cicho!... Idzie Wielka Rada! Idą do Króla. Stary Skowroń ją wiedzie. Niedługo będziemy wiedzieli, o co chodzi... Albo... rozejdziemy się do domów!...
Rada, strojna w lśniące atłasy, w barwione jedwabie, w dzierzgane srebrem i złotem brokaty, zatrzymała się w wielkiej sali przyjęć, gdzie w cieniu na usłanych kobiercami stopniach pod purpurowym baldachimem migotał złoty tron. Dwuch paziów pobiegło szukać Króla i uprzedzić go.
Długo szukali, gdyż Król był właśnie na wieży u nadwornego astrologa, znamienitego Dydki na Słomianych Nóżkach. Obaj stali w wysokiej sali ze szklanym kulistym pułapem, pochyleni nad stołem, zarzuconym rozmaitemi papierami, pargaminami, zwitkami papyrusu, i rozglądali wielki, pokreślony dziwacznemi znakami rysunek.
Astrolog miał na głowie błękitny, upstrzony srebrnemi gwiazdami kołpak, a na okrągłym jak dynia ciele taki sam obszerny suty płaszcz, z pod którego ledwie wyglądały cieniuchne nóżki. Król był w czarnym aksamitnym kaftanie, na którym pięknie odbijała złota jego broda i złoty, zwieszający się z szyi łańcuch.
— Otóż Wasza Królewska Mość widzi, że obecnie Bliźnięta są tutaj. Mars, bóg wojny, śpieszy ku nim, ale jest jeszcze daleko... Zato z boku podchodzi gwiazdozbiór Lwa... A tu Wąż zwija swoje skręty... Stoi złowróżbny Cielec... Na szczęście Panna przecina mu drogę... I jeżeli Wodolej, który wzbudza mgły i tumany, nie przeszkodzi jej, to unikną grożącego niebezpieczeństwa. Ale widzę jeszcze dużo, dużo przeszkód dla pomyślnego końca... Wszędzie zło, pełno zła... I wciąż trzeba będzie uważnie badać gwiazd drogi, aby przewidzieć nieszczęście i przygotować się do niego.
— A teraz?! Cóż ci nareszcie powiedziały gwiazdy?... — przerwał mu Król.
— Gwiazdy?!... Gwiazdy mają własne drogi i osobliwą mowę.
Strona:Wacław Sieroszewski - Bajka o Żelaznym Wilku.djvu/29
Ta strona została uwierzytelniona.