się na rycerzy, że ciągną z nich niezmierne pobory pieniędzmi i robocizną za dzierżawę ziemi, więc musiał Król i panów ściągać przed swe oblicze.
— Długotrwałe pogotowie wojenne wymagało zdwojonych wydatków... Dużo ludzi musieliśmy oderwać od pracy w polu... Stąd obciążenie!... Wszystkim ciężko! — tłumaczyli się panowie.
— Ale przecież wojsko już dawno wróciło do domów!...
— Tak, ale zostały... długi!...
Król kiwał głową, kiwał głową Bączuś, siedzący na stopniach tronu — ale nic wymyślić nie mogli. Pozornie rycerze mieli rację...
— Miłościwy panie... — prosili znowu chłopi. — To prawda — wojna była!... My gotowiśmy rycerzom płacić za obronę kraju, za to, że krew swą za nas wszystkich przelewają... Ale niechże wiemy raz na zawsze, ile płacić mamy... A to u każdego co innego i coraz to inaczej mówią!... Zabierają dobytek, bydło i zboże, kiedy najpotrzebniejsze... Nie pytają, przychodzą i biorą, pachołkowie zaś dla siebie jeszcze przybierają... Daremne skargi!...
Myślał Król, po nocach nie sypiał, głowił się, jak złemu zapobiec.
— Cóż, Bączusiu, poczniemy? Jaką radę mi dasz, stary poczciwcze?!... — pytał żartobliwie, wypoczywając po całodziennych sądach w głębokim fotelu.
— Trudno, Miłościwy Panie, coś poradzić: żrą się ludziska jak wilki!...
— Właśnie: jak wilki!... — żywo podchwycił Król. — Dawniej tego nie było, dopiero od tego czasu! — Wszystkich pozarażało obrzydliwe Wilczysko. Urwał Król i sposępniał.
— Eh, było i dawniej!... — szepnął Bączuś — Tylko wyrosło! Wszystko wyrosło! Dawniej były małe wilczęta, a teraz duże wilki... Ale i na nich rada się znajdzie!
— Nie mogę, widzisz, naciskać bardzo rycerzy, bo w razie napadu zostanę zupełnie bez przywódców wojska i bez obrony!
— Uzbrój kmieci, Miłościwy Panie!...
Król pogładził brodę.
Strona:Wacław Sieroszewski - Bajka o Żelaznym Wilku.djvu/50
Ta strona została skorygowana.