Białego napadli, obejścia i śpichlerze mu popalili... Ledwie z życiem uszedł...
— Nieobsiane stoją pola!... Odmawiają robocizny poddani! — wołał inny.
— Rycerzowi Błękitnemu sługę ubili, żonę mu i dzieci nastraszyli, dwór zburzyli!...
— Wypędzają nas panowie zbrojną ręką z osiedli odwiecznych, z ziem naszym potem polanych, z karczowisk przez naszych ojców z pod lasu wydartych i uprawnych... Wyrzucają nas z chat przez nas pobudowanych... Mówią: na naszych polach stoją, wzniesione są na dziedzinach, naszym dziadom przez królów darowanych!... Dokąd podziejemy się, Królu Panie? — skarżyli się znowu chłopscy wysłańcy.
Rozruchy rosły z dnia na dzień. Głucho wrzało niezadowolenie w samym królewskim orszaku, za królewskiemi plecami.
Nareszcie pewnego wieczora wystąpił rycerz Czarny przed biesiadny stół królewski i, oparszy dłonie na głowicy długiego miecza, zapytał poważnie:
— Dla czego, Miłościwy Panie, chcesz stare zmienić obyczaje? Było spokojnie, cicho i dobrze, było tak z dawien dawna! Królestwo Twoje urosło w potęgę i bogactwo... Czemu szukasz dróg nowych, kiedy stare są dobre i wypróbowane!?
Król milczał, ująwszy w garść długą brodę, i patrzał nieruchomo na śmiałka; umilkli dworzanie, strwożeni surowym wyrazem królewskiego oblicza, wtym oczy Króla złagodniały i odrzekł smętnym głosem:
— Nie wszystkim dobrze w królestwie naszym. Widziałeś wynędzniałe twarze i łachmany na grzbiecie oraczy?!...
— Gorzej zbiednieją w obecnej rozterce!
— Nikt nic nie robi, odłogiem leżą ugory!... Nikt swego niepewny!
— Głód zagląda do chat, ba, nawet do dworów i zamków.
Strona:Wacław Sieroszewski - Bajka o Żelaznym Wilku.djvu/53
Ta strona została skorygowana.