Strona:Wacław Sieroszewski - Bajka o Żelaznym Wilku.djvu/54

Ta strona została skorygowana.

— A ile bogactw poginie od rozboju i pożarów!?... — zaszemrali dworzanie.
Król skinął ręką.
— Nie zmienię postanowienia mego. Być może, iż na razie będzie gorzej, ale trwały spokój przyjdzie dopiero wtedy, kiedy każdy będzie wiedział, co robić powinien i co mu się w całym państwie należy... Dla tego ustanowię jedną powszechną daninę dla całego królestwa. Nic mię od tego nie wstrzyma. Ja też chcę wypoczynku i spokoju. Nie widzę dla moich poddanych innego ratunku jak w sprawiedliwości!...
Rycerz Czarny stał wciąż wyprostowany, oparty zakutemi w miedziane rękawice dłońmi na głowicy miecza.
— A cóż będzie z nami? — spytał wreszcie.
— Będziecie jak i obecnie... bronili granic państwa!... odrzekł niecierpliwie Król.
— Coraz drożej kosztuje rynsztunek i coraz trudniej o bojowego konia!... — mruknął rycerz.
— Cóż to za targi!... Powieczerzać nie dajecie spokojnie?... Jeżeli masz jaką skargę, to przychodź na sądy!... — Krzyknął Król i nogą stół odepchnął, aż zabrzęczały na nim misy cynowe i srebrne puhary.
Wstał i odszedł do sypialni, za nim wyśliznął się Bączuś, jedyny pewny i wierny sługa.
Ale co znaczył biedny wesołek w tej powszechnej rozterce!
Nazajutrz dano Królowi znać, że opuścił go Rycerz Czarny z towarzyszami oraz jeszcze kilku innych panów.
— Uchodzą!... Niech uchodzą! Niech wszyscy odejdą, wtedy zbiorę nowy dwór i nową straż z wójtów i sołtysów chłopskich!... — groził Król.
Groźba poskutkowała; reszta rycerzy i panów pozostała w orszaku i brała pozornie udział w pracy Króla nad uśmierzeniem rozruchów, nad złagodzeniem zatargów.
Ale wszystko szło dziwnie opornie, wieści przychodziły sprzeczne, zeznania dawano fałszywe... Wszystko musiał Król sam sprawdzać i badać.