turę, bo on lepiej pachnie i wciąż nas odwiedza... Uśmiecha się do nas i do mamusi, gada ładnie...
— Jasiu!... Jasiu! Co ty wygadujesz?... — ganiła synka Królowa. — Pocałuj ojca!...
Ale Król już chłopca postawił na ziemi i odwrócił się. Właśnie nadeszła wieść, że ciągnie i jest niedaleko wojewoda Skowroń z wojskiem odsiecznym. Król posłał mu rozkazanie, aby ścigał ze świeżemi siłami pobitych Wilków i królestwo z nich oczyścił. Sam udał się do szatni, wziął kąpiel i przebrać się kazał przystojnie do wieczerzy.
Była to wspaniała uczta. Śpiewali pieśniarze, tańczyły tancerki, rycerstwo opowiadało o swoich czynach wojennych, a najwięcej rycerz Rondel, który nagle się po bitwie odnalazł...
— Byłem zajęty zachodzeniem Wilków od tyłu. Wtym zmienili front... Możecie sobie wyobrazić moje położenie... Tysiące ślepi wpatrzonych we mnie i tysiące paszczy otwartych... Ale ja nie straciłem ducha, zatoczyłem łuk mym niezrównanym mieczem...
— I zmieniłem front, bo zawsze lepiej mieć nieprzyjaciela z tyłu, to moja taktyka!... — pisnął Bączuś.
— Milcz, błaźnie, nie znasz się na rycerskich sprawach!
— A właśnie, że się znam, bom zachodził od tyłu jegomości, kiedyś się chował w krzakach... Sam tam chciałem się schować, ale już były zajęte!...
— Ha!... Ha!... Ha!... — śmieli się obecni, śmiał się Król, uśmiechała się nawet Królowa.
Psuł jednak trochę powszechną wesołość widok wojska Gomóły i sołtysa Kwitka, których Król zaprosił do swego stołu i nawet posadził koło siebie. Mało kto z rycerstwa odzywał się do nich. Zato monarcha był dla nich bardzo uprzejmy. Uprzejmy był również Wielki Strażnik Koronny, pan Tatura.
Nazajutrz miała się odbyć na zamku Wielka Rada i Król chciał, żeby doń wcielono przedstawicieli włościaństwa.
Strona:Wacław Sieroszewski - Bajka o Żelaznym Wilku.djvu/71
Ta strona została skorygowana.