Strona:Wacław Sieroszewski - Bajka o Żelaznym Wilku.djvu/73

Ta strona została skorygowana.

ponad temi rzeczy stali i ku pogodzeniu się strony kłonili!... — przerwał mu żywo Król.
— Ja też, Miłościwy Panie, o to się kwapię, ale nie widzę tego pogodzenia w prędkim działaniu. Chłopskie pułki są po bitwie osłabione, w dodatku nie mają co jeść. A rycerstwo, które ja na odsiecz przywiozłem, jest świeże, wypoczęte, w broń i żywność zasobne. Oni mię nie posłuchają, Miłościwy Panie, oni się już srożą, że niepotrzebnie chłopi do obrony zamku wezwani zostali, że gdyby trochę cierpliwości i wytrwania, to oni sami podołaliby i chłopom i Wilkom... Oni nastają, żeby poddanych i osadników co rychlej do domów, do roli odesłać. Grożą, że, w razie nieposłuchania, siłą ich rozproszą...
— Tak, tak! Czują teraz, że są silniejsi!... — powiedział z goryczą Król.
Wojewoda Skowroń uwagę królewską mimo uszu puścił i tak dalej prawił:
— Wyniknie więc nowa swara, nowa wojna domowa, a co ona przyniesie, przewidzieć trudno. Może znowu Wilki zgromadzą rozproszone swe moce i poszukają na nas odwetu...
— Co więc robić, co robić, wojewodo? — spytał Król z przygnębieniem.
— Gomółę i Kwitka podnieść do stanu rycerskiego, obdarować dobrami i do Rady wcielić, a do ogółu chłopów wydać orędzie z potwierdzeniem wszystkich dawnych obietnic Waszej Królewskiej Mości. Niech wracają do domów i niech czekają, aż prawa przed Radę Państwa zostaną wniesione i zatwierdzone... Niech mi Wasza Królewska Mość wierzy, że wielu z nich a może wszyscy radzi będą z takiego rozkazu, gdyż im się do domów, do żon i do dzieci śpieszy... Toć to wszystko bez oraczy i siewców tam głodem przymiera!...
Król brodę szarpał i nic nie mówił. Stary dostojnik przyglądał się Królowi z pod oka z pozornym spokojem, ale drżała mu ręka, którą bawił się z niechcenia złotym łańcuchem na piersiach.