— Jak się rozejdziemy, to już się nie zbierzemy, a wtedy panowie zatają przed nami królewskie rozkazy... i wszystko zostanie po staremu!... Na co więc zbieraliśmy się i przelewali krew? — szemrali chłopi.
Ale rycerzy uspokoił Skowroń, a chłopów wójt Gomóła-Gomólicki.
— A przysięga królewska? Nie wierzycie królewskiemu słowu? To źle!... To już tak źle, że gorzej być nie może!... — dowodził wójt.
— Swarzycie się, przejadacie tu w zbytkach swoje zapasy, a rodziny wasze tymczasem cierpią głód i nędzę, narażone są na tysiące niebezpieczeństw to od Wilków, to Swarogów... Władca Wschodni albo Północny, dowiedziawszy się o naszej niezgodzie, gotuje się pono wkroczyć!... Wszyscy pójdziemy w niewolę... Widzicie znak?... Strzeżcie się!... — groził siwy Skowron, wyciągając prawicę w stronę komety, blado rysującej się na wieczornym niebie.
Tłum wojowników zwracał w tym kierunku surowe, poczerniałe w bojach twarze; groźne spojrzenia mierzchły od niewytłumaczonego lęku...
— Juściż prawda, ale tak znowu... bez niczego... jakże pójdziemy do domów.
— Żadnych »ale« na królewskie rozkazy! Wracajcie do chat w spokoju, bierzcie się do pracy i czekajcie cierpliwie!... Czekaliście tyle wieków!... Wszystko przyjdzie w swoim czasie!... A gdy się wam spodoba, nikt wam nie zabroni zebrać się znowu tutaj!...
Tak przemawiali zgodnie wojewoda Skowroń i Gomóła-Gomólicki.
Co prawda wszystkim bardzo już dokuczyła wojaczka, wszystkim pilno było do porzuconych gospodarstw i rodzin; wszyscy mieli dość swarów, niepokojów i nieustannego mątu; wszyscy prócz tego odczuwali głęboki niepokój z powodu tajemniczego znaku na niebie.
Znaczna część, nie czekając na zgodę reszty, już wymykała się
Strona:Wacław Sieroszewski - Bajka o Żelaznym Wilku.djvu/81
Ta strona została skorygowana.