Strona:Wacław Sieroszewski - Bajka o Żelaznym Wilku.djvu/87

Ta strona została skorygowana.

Powiozą was za dalekie morza,
Przehandlują na drogie bławaty,
Zaprzedadzą za złote dukaty!
Głos, co w waszych poszumach szeleści,
Zamieni się na uśmiech niewieści,
Rosy zmienią się w oczy dziecięce,
Słomy w białe zamienią się ręce,
Ale wszystko wezmą cudzoziemce...
A na czarne, przyziemne ściernisko
Piosnkę ino przywieje wietrzysko!...
Zboża srebrne, zboża ukochane,
Naszym znojem tylekroć polane,
W waszych ziarnach tai się moc wielka,
Bo zaklęta w każdym... krwi kropelka!
.............

— Co ty śpiewasz, błaźnie!... — zawołał gniewnie Król, który od dłuższego czasu przysłuchiwał się cichej jak szmer liści piosence.
— Idź precz!... Wynoś się natychmiast!... Chwili wytchnienia nie dajecie!... Dręczyciele!
Bączuś wymknął się chyłkiem, zasłaniając się gitarą jak tarczą.
Król wstał, założył ręce za pas, przeszedł się kilka razy z opuszczoną na piersi głową, poczym podszedł do małych tajemnych drzwiczek, otworzył je i znikł na ciemnych krętych schodach.
Gdy znalazł się w obszernej komnacie z szklanym pułapem, wśród gwiezdnych map, u otworu rury z kryształowym ślepiem, gdy spojrzał w sowie, nieprzytomne oczy Dydki, odrazu ogarnął go błogi, smętny spokój: świat ziemski z jego udręczeniami, niepokojami, walkami odchodził gdzieś daleko... znikał, rozpływał się w gwiaździstej mgle... Lubił Król tu przesiadywać, poznawać tajemnice dróg planetarnych, wnikać we wzajemne starcia światów, w ich wpływy, w nieu-