Strona:Wacław Sieroszewski - Bajka o Żelaznym Wilku.djvu/92

Ta strona została skorygowana.

— Owszem, udam się z panem, panie Strażniku Koronny, gdyż mię to również zaciekawia.
Niedługo cały dwór znalazł się przed sągiem, na którym stał nieszczęśliwy zdyszany jeniec z sękiem w dłoniach. Ale już spokorniał, zgarbił się, nogi wygięły mu się w pałąk, ręce obwisły bezsilnie jak powrósła, a barania czapa przykryła zupełnie czoło i oczy.
Królowa przyglądała mu się ze zdumieniem:
— Taki nędzarz!... Taki brzydal... I... i... wasi dzielni żołnierze, rycerzu, nie mogli mu dać rady!?
— Obronna pozycja, niezwykle szczęśliwie wybrana... — usprawiedliwiał się Tatura. — Zresztą, jeżeli sobie Wasza Królewska Mość życzy, oni go natychmiast sprzątną!... Hej, chłopcy!... Bierzcie go!...
— Nie trzeba, nie trzeba!... — skinęła Królowa.
— O tak, mamo, nie trzeba!... — prosiła królewna, a królewicz tulił się do matki i ściskał ją błagalnie za rękę.
Tatura ruszył gniewnie wąsami, ale się wstrzymał.
— Złaź, hultaju!... Łaska królewska nad tobą!... Złaź i gadaj, pocoś tu przyszedł i jaką drogą!...
Przybłęda zlazł niezgrabnie z sąga i padł plackiem przed Królową
— Już dosyć!... Wstawaj, wstawaj i gadaj!... — mruknął Tatura, trącając nędzarza butem. — Nie jedenby chciał pozostać w tej pozycji życie całe u stópek Waszej Królewskiej Mości, ale... muszę się dowiedzieć, jaką przedostał się drogą, aby ją zamknąć i straż umyślną tam postawić!... — usprawiedliwiał się Strażnik Koronny, zwracając z uśmiechem do nadąsanej Królowej.
Przybłęda podniósł głowę z ziemi, lecz z kolan nie wstawał.
— On, mamo, niemowa!... — tłumaczyła go królewna.
— Aha, jesteś niemowa!... Zawołajcie ogrodnika, on umie rozmawiać na migi!... — rozkazał Tatura.
Przyszedł ogrodnik, skłonił się nizko, poczym z wielką dumą