Strona:Wacław Sieroszewski - Bajka o Żelaznym Wilku.djvu/95

Ta strona została skorygowana.

dług tablicy — księżyc — siedem kresek. E — niedźwiadek — trzy kreski...
Pisał, rachował, mazał; wreszcie oko przymrużył, wydął usta i rzekł:
— Płaneta Saturnus... dzień sobota... męzkiego przyrodzenia... większego nieszczęścia... łacny, łagodny, zimny, suchy... Występnie nie przemijając... zimna płaneta... że jaki początek, takie dokończenie... którego roku panuje, daje głód, mór, złe przygody... Ma moc w prawym uchu i w śledzionie, a rządzi oraczy i garbarzy i ludzi wszystkich osobliwie gniewliwych... A ci wszyscy są tegoż przyrodzenia... A jest bardzo czarne i zielone, smaku gorzkiego... Suchy, niezupełnego oka, wielkiego oblicza, a wejrzenia ku ziemi, szkaradny i krzywych zębów...
— On — szepnął Król — on!...
— Poszukamy go na niebie!... — gadał Dydko, uwijając się dokoła rury oszklonej.
Zajrzał i cofnął się pobladły:
— Jest blizko!... — głucho zaszeptał.
Król nachylił się, aby zajrzeć, lecz po chwili namysłu zaniechał tego i... wyprostował się.
— Cóż uczynimy? — spytał posępnie, a gdy astrolog nie odpowiadał, dodał z mocą:
— Każę straże podwoić!... Śledź pilnie, co będzie dalej, i donoś mi niezwłocznie!

XII.

Chmurność Króla, niby obłok, przyćmiła całe życie zamkowe.
Nawet przyjęcia i igraszki, które urządzała od czasu do czasu Królowa, nie rozpraszały panoszącej się nudy. Ci sami rycerze okoliczni: Purpurowy, Błękitny, Biały, ze swemi nadętemi żonami, te same wiecznie ukłony, uśmiechy, wyrazy; te same kłamstwa i przechwałki rycerza Rondla, te same surowe napomnienia Strażnika Koronnego Tatury...